Zaraz po tym, jak Adam Małysz zaczął odnosić wielkie sukcesy, Polski Związek Narciarski, który ledwo wiązał wtedy koniec z końcem, stanął na wysokości zadania. Można różnie mówić o czasie, gdy prezesem był Paweł Włodarczyk, ale to właśnie za jego kadencji ściągnięci zostali do Polski Stefan Horngacher i Heinz Kuttin. Dla obu, byłych skoczków, to były początki trenerskie. Do naszego kraju trafił w wieku 34 lat i 32 lat. Kuttin pojawił się w Polsce w czerwcu 2003 roku i został trenerem kadry B, a następnie zastąpił Apoloniusza Tajnera w roli głównego szkoleniowca. Horngacher w latach 2004-2006 był trenerem kadry B, którą stanowili głównie juniorzy. Odważna zapowiedź Thomasa Thurnbichlera. Austriak docenił Aleksandra Zniszczoła To oni stworzyli podwaliny pod wiele lat sukcesów polskich skoczków To u niego trenowali tacy zawodnicy jak: Kamil Stoch i Piotr Żyła, czy Wojciech Topór, obecny asystent trenera kadry Thomasa Thurnbichlera. U Kuttina z kolei był m.in. Stefan Hula. Juniorzy zanotowali wielki sukces, bo zostali wicemistrzami świata w drużynie. To, co wówczas Austriacy wypracowali z polskimi skoczkami, przynosiło efekty przez prawie dwie kolejne dekady. To były lata wielkich sukcesów polskich skoków narciarskich. Potem przyszło pokolenie: Klemensa Murańki, Aleksandra Zniszczoła, Krzysztofa Bieguna, Bartłomieja Kłuska, Tomasza Byrta, Jakuba Wolnego. Choć jako juniorzy święcili wielkie sukcesy, to jednak w gronie seniorów nie znaczyli zbyt wiele na świecie. Zniszczoł, Murańka i Wolny wciąż jeszcze mają przed sobą kilka lat skakania i może w końcu uda im się doskoczyć do poziomu, o jakim zawsze marzyli. Dla reszty skoki - jeśli chodzi o starty - są już tylko wspomnieniem. Potem przyszedł czas posuchy i przez wiele lat Polska nie zdobywała medali w gronie juniorów. Sytuacja uległa zmianie w ubiegłym roku. Pojawiła się nam fala szalenie utalentowanych skoczków. I tego potencjału nie można zmarnować. Wielki kryzys dopadł polskie skoki. Thomas Thurnbichler ma przygotować plan W ostatnich tygodniach, po tym, jak polskie skoki przeżywają największych kryzys od ponad 20 lat, toczy się wiele rozmów. Jest grupa zwolenników, którzy chcą nawiązać do tego, co miało miejsce 20 lat temu, kiedy w Polsce pojawili się Horngacher i Kuttin, wyciągając nasze skoki na wysoki poziom, a przede wszystkim tworząc solidne podstawy, na których ta dyscyplina sportu stoi w naszym kraju do teraz. Już słychać, że może dojść do rewolucji. W tym wszystkim niezagrożona jest jednak pozycja Thurnbichlera. Jest jednak jeden warunek. Ma ona przedstawić plan na polskie skoki i to po zakończeniu sezonu. Wiele wskazuje na to, że powstanie duża kadra, w której Austriak kładłby większy nacisk na młodszych skoczków. Pojawiają się też głosy, że dobrze byłoby zatrudnić do naszych juniorów trenera, który wykonałby z polskimi skoczkami taką pracą, jak kiedyś Horngacher czy Kuttin. - Trudno jest w tym momencie powiedzieć, że czy potrzeba nam uznanego trenera z zagranicy do naszych juniorów. Zmieniliśmy przecież metody szkolenia i juniorzy podlegają teraz trenerom w Szkołach Mistrzostwa Sportowego. Teraz widzimy więcej zawodników. Oni zawsze byli, ale mieli problem z tym, żeby się przebić, bo kadry były pozamykane. Przychodziła wiosna i sześciu albo siedmiu dostawało się do kadry, a dla reszty szansa była w kolejnym roku. Tyle że przez ten rok mieli gorsze możliwości treningu niż kadrowicze. Teraz - po zmianach, jakie wprowadziliśmy - wygląda to inaczej. Brakuje nam jednak trenerów, ale trudno powiedzieć, czy akurat potrzebujemy kogoś z wielkim nazwiskiem. Thomas Thurnbichler pracuje nad planem, który ma sprawić, że nasza młodzież zrobi kolejny krok. Oni całkiem dobrze radzą sobie w juniorach, ale wchodzą w wiek seniorski i zaczynamy ich tracić. Już pojawiają się zarysy takiego planu. Na to, by go przedstawić, przyjdzie jednak czas na wiosnę. Musimy wszystko przeanalizować, ale pierwsze wnioski, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży w nowym systemie, są pozytywne - dodał sternik związku. Nie wygląda zatem na to, by PZN miał ściągać kogoś specjalnie do juniorów. Tu, jak na razie sytuacja, wygląda całkiem dobrze. Bardziej potrzeba jednak trenera, który wprowadziłby tych zawodników z grona juniorów do seniorów. Kogoś, kto wykona świetną pracę w kadrze B. Na razie David Jiroutek się nie sprawdził. Potrzeba zatem albo większej mobilizacji u niego, żebyśmy mogli zobaczyć efekty, albo zmiany na tym stanowisku. - Pewnie, że jest obawa, że jak odejdą ci nasi najlepsi skoczkowie, to mogą nam się trafić słabsze lata. Patrząc jednak na młodzież, jaką mamy, to nie powinna to być aż taka dziura. Juniorskie sukcesy pokazują, że z pracą na dole u nas nie jest źle. Musimy bazować na klubach, bo to w nich zawodnicy się rozwijają - przyznał Małysz. Tyle że niektóre kluby ledwo wiążą koniec z końcem. Koszty treningów na skoczniach w Polsce, które należą do Centralnego Ośrodka Sportu, nie są niskie.