Od lat Polski Związek Narciarski próbuje na różne sposoby nadrobić stracony czas w kadrze polskich skoczkiń. Z tego powodu w maju zeszłego roku postanowiono zatrudnić do niej znakomitego fachowca, czyli właśnie Haralda Rodlauera, który wcześniej w latach 2014-2023 z wielkimi sukcesami prowadził austriacką kadrę kobiet. Można było oczekiwać, że nasze zawodniczki pod jego skrzydłami poczynią jakikolwiek postęp. Jedyną zawodniczką, która zrobiła krok naprzód była Anna Twardosz, bo udało się zdobyć jedyne punkty dla reprezentacji Polski w PŚ. Uzbierała ich jednak ledwie... osiem. Ponadto krążyły pogłoski, że Austriak nie dogaduje się z częścią skoczkiń. 25 kwietnia Rodlauer zrezygnował i wiadomo już, co było tego główną przyczyną. Harald Rodlauer zostawił polskie skoczkinie i teraz będzie pracował we Włoszech Jak podaje Jakub Balcerski ze Sport.pl, Harald Rodlauer zdecydował się podjąć pracę w Włoszech. Już rok temu miał ku temu okazję, ale ostatecznie przyjął wyzwanie pracy w Polsce. Jak widać, chyba nie było to do końca to, czego oczekiwał, o czym świadczy szybkie odejście i powrót do oferty, którą kilkanaście miesiecy temu odrzucił. Razem z Austriakiem odeszła Theresa Koren, czyli fizjoterapeutka i trenerka przygotowania motorycznego. Bez wątpienia w nowym miejscu Rodlauer będzie miał zawodniczki na znacznie wyższym poziomie. Najlepsza z nich w minionym sezonie, czyli Annika Sieff zajęłą 22. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata z dorobkiem 221 puntktów. 32. była Lara Malsiner (79 punktów), 43. Jessica Malsiner (23 punkty), a 58. Martina Ambrosi (1 punkt). Dla przypomnienia, jedyna nasza zawodniczka, która zapunktówała w ostatnim sezonie, czyli Twardosz zapisała na swoim koncie... osiem punktów, co jest najdobidniejszym obrazem tego, o jakiej różnicy mowa między polską a włoską kadrą. Przed Rodlauerem stoi teraz ważne zadanie. Włosi zatrudnili go nie bez powodu. W 2026 roku odbędą się u nich zimowe igrzyska olimpijskie na zupełnie nowych skoczniach w Val di Fiemme i tamtejszy związek zapewne liczy, że szkoleniowiec z tak dużym nazwiskiem i dorobkiem pozwoli ich zawodniczkom nawiązać rywalizację ze ścisłą czołówką. Podobnie Włosi postąpili przed igrzyskami w Turynie w 2006 roku, kiedy to dwa lata wcześniej sprowadzili do kadry Hannu Lepistoe. Wówczas im się to nie opłaciło, bo skoczkowie ledwo mieścili się w "30", a w konkursie drużynowym zajęli 11. miejsce. Czas pokaże, jak tym razem taki manewr opłaci się na półtora roku przed najważniejszą imprezą czterolecie. Marcin Bachleda nowym trenerem reprezentacji kobiet w skokach Polski Związek Narciarski bardzo szybko, bo jeszcze w tym samym komunikacie poinformował, że nowym trenerem polskich skoczkiń został Marcin Bachleda. Jego asystem tej zimy będzie Stefan Hula. Warto podkreślić, że to drugie podejście Bachledy do kobiecej kadry. Pierwszy raz trenował nasze skoczkinie w sezonie 2018/2019. Wówczas Polki zdobyły dziewięc punktów w Pucharze Świata, ale też zaliczył pamiętny występ na MŚ w Seefeld, gdzie walczyły z naszymi skoczkami w konkursie mikstów o medal. Tamte zawody do dziś pozostają punktem odniesienia dla Polek, do których w ostatnich latach bardzo im daleko. W kolejnych sezonach zakopiańczyk pracował jako asystent, a także trener regionalny.