Jewhen Marusiak znakomicie spisał się już w kwalifikacjach, w których uzyskał 210 m. Potem ten sam wynik powtórzył w pierwszej serii konkursowej. Ten skok dał mu awans do serii finałowej. W niej skoczył 200 m i ostatecznie zajął 26. miejsce. Słaby weekend Dawida Kubackiego. Poniósł ogromne straty Skoki narciarskie. 13 lat czekania, rekord Ukrainy Ostatnim Ukraińcem, który punktował w PŚ, był przed 13 laty Witalij Szumbarec, który w 2010 roku zajął 28. miejsce w Klingenthal. - To niesamowite uczucie. Aż trudno to określić. Tylko ja sam wiem, co to dla mnie znaczy. Brakuje mi słów, by o tym mówić - powiedział 22-latek, który sam nie mógł zrozumieć, co się u niego odblokowało. Dla Marusiaka występ w Bad Mitterndorf był debiutem w Pucharze Świata w lotach. Wcześniej jednak skakał na "mamucie" w mistrzostwach świata w lotach w Planicy. W grudniu 2020 roku skoczył tam jednak 129 m i zakończył przygodę z mistrzostwami. - To dla mnie piękny dzień - powiedział po starcie na Kulm zawodnik trenowany przez Wołodymyra Boszczuka. Ten również zbierał w gnieździe trenerskim gratulacje od innych szkoleniowców. Piotr Żyła skomentował sukces Jewhena Marusiaka Bez dwóch zdań taki występ Ukraińca to świetna sprawa dla skoków narciarskich. - Słyszałem, że w pierwszej serii skoczył 210 m, a potem 200 w drugiej. Fajnie. Dodał tej dyscyplinie trochę kolorytu. Jestem tym zdziwiony, bo przecież na lotach nie jest to wcale takie proste. Loty nie wybaczają błędów, a on świetnie sobie poradził - komentował Piotr Żyła w rozmowie z Interia Sport. Marusiak nie wyobraża sobie rywalizacji z Rosjanami Marusiak pochodzi z Krzyworówni w obwodzie iwanofrankiwskim. Kiedyś te tereny należały do Polski, ale - jak przyznał skoczek - on nie ma polskiego pochodzenia. - Ale bardzo bym chciał, ale niestety nie mam - powiedział, nawiązując do obecnej sytuacji w jego kraju. Ze względu na to, co dzieje się w Ukrainie, zawodnik trenuje najczęściej w Słowenii i w Polsce. Przyjeżdża jednak do domu, bo jak przyznał, w rejonie, z którego pochodzi nie czuć tak bardzo tej straszliwej wojny. - Chciałbym już pokoju, bo to straszne, co się dzieje. Na razie nie wzywali mnie na wojnę, więc mogę skakać - mówił Marusiak. Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) chce otworzyć furtkę do występu rosyjskim i białoruskim sportowcom. Marusiak zdecydowanie się temu sprzeciwia. - Nie wyobrażam sobie startu w jednych zawodach z Rosjanami. To nie miałoby sensu. Oni są agresorem. Mam wielki żal do rosyjskich sportowców, którzy popierają atak na nasz kraj. My sportowcy powinniśmy się trzymać razem - zakończył. Z Bad Mitterndorf - Tomasz Kalemba, Interia Sport