Aleksander Zniszczoł dwa razy w tym sezonie stawał przed szansą wskoczenia na podium w konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich. Za każdym razem spadał jednak po drugim skoku poza czołową trójkę.Do trzech razy jednak sztuka. Wiślanin w Lahti nie wypuścił okazji z rąk. W końcu dopiął swego i pierwszy raz w karierze stanął na podium zawodów Pucharu Świata. Burza po konkursie PŚ w Lahti. Stoch i Żyła w ogniu krytyki. Trener Thurnbichler reaguje Ojcu Aleksandra Zniszczoła do dzisiaj drży głos Ojcu Olka, Donatowi Zniszczołowi, jeszcze dzisiaj drżał głos, kiedy opowiadał w rozmowie z Interia Sport o emocjach, jakie przeżywali w domu. Ojciec naszego zawodnika nie krył dumy. Nie tylko z tego powodu, że syn osiągnął w końcu sukces, ale też dlatego, że Olek dał wszystkim piękną lekcję cierpliwości. On teraz przebił w tym elemencie Dawida Kubackiego. Został najstarszym Polakiem, który zadebiutował na podium Pucharu Świata. Wiele razy w swojej karierze wygrzebywał się z dołka, ale nigdy nie był na szczycie. Teraz dotarł już bardzo blisko tego najwyższego punktu. - Ta lekcja cierpliwości, jaką dawał nam Olek, była niesamowita. Ona kosztowała też wiele nas, rodziców. Oboje z żoną nieustannie śledzimy wszystkie konkursy syna. Z ulgą przyjmujemy zawsze koniec sezonu, bo przynajmniej mamy wolne weekendy, choć to wcale nie znaczy, że emocje, jakie nam towarzyszą zimą, są złe. One są jednak przede wszystkim ogromne - powiedział ojciec naszego skoczka. - Fajnie, że ten sezon tak się potoczył dla Olka. Szkoda, że pozostali chłopcy skaczą nieco gorzej. Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie w porządku, choć sport jest mało przewidywalną dziedziną życia. I dlatego jest tak piękny - dodał. Zniszczoł przez wiele lat przeżywał na skoczniach prawdziwy rollercoaster. Wyskakiwał, by spadać niemal na dno. I tak w kółko. Od ubiegłej zimy jest jednak na fali wznoszącej, choć i na początku tego sezonu wyglądało to groźnie. Zniszczoł senior zapytany, po kim syn ma taką cierpliwość, że nie rzucił wcześniej nart w kąt, odparł: - Jestem człowiekiem raczej impulsywnym. Gwałtownie reaguję, choć szybko przechodzi. Mam taką trochę choleryczną naturę. Nie wiem. Może Olek ma coś z żony, a może coś ze mnie? Na pewno dużo sam pracował nad tym, by stawać się coraz bardziej cierpliwym. Aleksander Zniszczoł i Thomas Thurnbichler wciąż się docierają. "Przede wszystkim słucha uwag trenerskich" Ojciec Zniszczoła przyznał, że dla syna skoki narciarskie są wielką pasją. Dlatego nigdy nie zauważył, by chciał on rzucić ten sport. - On potrafi skakać i tym ciągle żyje. W tej chwili wiedza Olka na temat skoków to jest dla mnie coś niebywałego. Sam się dziwię, ile on wie o tym sporcie. Jeżeli dziecko ma jakąś pasję, to my - jako rodzice - ją wspieramy. To jest naturalne - zauważył Zniszczoł senior. Nasz skoczek długo docierał się z trenerem Thomasem Thurnbichlerem, ale Austriak w pewnym momencie nabył dużego zaufania do "Grzywy". Na tyle dużego, że stał się on pierwszym testerem w naszej kadrze. Zanim cokolwiek zostanie wprowadzone do drużyny, jeśli chodzi o sprzęt, to sprawdza to Zniszczoł. Thurnbichler kiedyś w rozmowie z Interia Sport podkreślał świetne czucie naszego skoczka. Naszemu skoczkowi wiele w karierze pomógł Jakub Bączek, choć niektórzy podśmiechiwali się ze współpracy Zniszczoła z nim. - Kuba to osobistość w świecie sportu. Doskonały fachowiec od spraw mentalnych. Teraz kontaktuję się rzadziej, bo Kuba teraz krąży po świecie. On jednak postawił Olka na głowie, w tym sensie, że jest mocny mentalnie. To widać u syna. Fajnie, że to, co robi, sprawia mu teraz radość. Nie wyszła mu końcówka Oberstdorfu, ale to był efekt zmęczenia podróżą dookoła świata. Odpoczął potem w domu i odżył w Lahti - zakończył Zniszczoł senior.