Dawid Kubacki w ubiegłym sezonie był najlepszym polskim skoczkiem, a sezon Pucharu Świata zakończył na doskonałym czwartym miejscu. W bieżącym cyklu "Mustaf" jest cieniem zawodnika sprzed kilkunastu miesięcy, a podczas sobotniej rywalizacji w Oberstdorfie nie dał powodów by myśleć, że wraca do dawnej formy. Doświadczony zawodnik skoczył zaledwie 177 m i nie zdołał zakwalifikować się do ostatniej serii - zajął 39. miejsce, wyprzedzając jedynie zdyskwalifikowanego Sindre Ulvena Joergensena. "Wczoraj w tych treningowych seriach też nie było za bogato, bo jednak troszkę kręciło i chyba zbyt szczęśliwie nie trafialiśmy. Dzisiaj w kwalifikacjach były naprawdę bardzo równe warunki bym powiedział. Cały czas ten wiatr się bardzo mocno utrzymywał stabilnie z przodu. Teraz mamy raczej ten wiatr stabilny, ale z tyłu. I tutaj to się skumulowało po prostu" - mówił później w rozmowie z Eurosportem. Polacy w pożyczonym sprzęcie. Fatalne wieści z kadry skoczków Dawid Kubacki upadł w Oberstdorfie. "Przemieliło go" Kubacki szansę na rehabilitację otrzymał w niedzielę, kiedy to najpierw przeprowadzono kwalifikacje do konkursu indywidualnego. Przeprowadzono je w zmiennych, wietrznych warunkach, o czym zresztą przekonał się sam "Mustaf". 33-latka raz ściągnięto z belki, a gdy już zasiadł i otrzymał zielone światło, nie zdołał "odlecieć". Polak osiągnął zaledwie 176,5 m, a na domiar złego swoją próbę zakończył upadkiem. "Przemieliło Dawida po zeskoku we wszystkie strony" - stwierdził jeden z komentatorów Eurosportu. Na szczęście Kubacki zdołał zamortyzować upadek i po chwili o własnych siłach opuścił zeskok. Jak kilkanaście minut później poinformował Polski Związek Narciarski, 33-latkowi nic poważnego się nie stało.