Kamil Stoch po ostatnim niezbyt udanym sezonie zdecydował, że nie chce już trenować z kadrą, która prowadzi Thomas Thurnbichler. 37-latek postanowił skorzystać z pomocy trenerów, z którymi odnosił największe sukcesy. Od teraz za jego wyniki odpowiedzialni są Michal Doleżal i Łukasz Kruczek. I od razu widać, że taka współpraca pasuje Stochowi. Nasz znakomity zawodnik był najlepszym z Polaków w prologu przed sobotnim konkursem w Wiśle, ale miał też trochę zastrzeżeń do swoich skoków. Kamil Stoch szósty i uśmiechnięty. Trzech Polaków w dziesiątce kwalifikacji Kamil Stoch z uśmiechem na ustach i większą pewnością. Odmieniony mistrz Stoch zajął szóste miejsce, a wcześniej był dziewiąty i ósmy w treningach. 37-latek imponował jednak, jak za dawnych lat, stylem. Pod tym względem był najlepszy razem z Norwegiem Johannem Andre Forfangiem, który wygrał prolog. - Przed rozpoczęciem tego weekendu spodziewałem się, że będzie łatwiej. Musiałem się jednak zmierzyć z tym, że wracam do rywalizacji. Pojawił się też stres. Podszedłem do tych zawodów, jak do czegoś nowego. Tak, jakbym zaczynał nowy rozdział. I zresztą tak jest. Jechałem przecież w grupie krajowej, a do tego przygotowuje się w innym systemie - tłumaczył Stoch, który po raz pierwszy w tym sezonie stanął w szranki z innymi skoczkami. - Nie ukrywam, ze ten skok z prologu napawa mnie optymizmem. Był solidny. To był taki skok, jakim chciałbym zacząć dzień. Dobrze, że chociaż tego dnia oddałem jeden dobry skok - dodał. Stoch, zapytany o to, czy po tych wszystkich zmianach, musiał wszystko zaczynać od podstaw, odparł: Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport