Odejście z PZN w atmosferze skandalu, a teraz takie wieści. Stoeckl ma pracę
Alexander Stoeckl w bardzo głośnych i mało przyjemnych okolicznościach odszedł z Polskiego Związku Narciarskiego. Jego epizod w polskiej federacji trwał wyjątkowo krótko, bo nieco ponad pół roku. Jak się okazuje, Austriak nie musi martwić o swoje finanse. W rozmowie z dziennikiem "Dagbladet" 51-latek potwierdził, że ma pracę i w jej ramach współpracuje ze swoją partnerką - Iną Bergmann. Nie zabrakło też słów prawdy na temat pracy w polskich skokach.

Na początku lutego w polskich skokach narciarskich doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Zaczęło się od tego, że Adam Małysz publicznie powiedział, iż nie jest zadowolony z pracy Alexandra Stoeckla. Austriak nie krył zdziwienia tymi słowami, kiedy o nich usłyszał. Miał żal do prezesa PZN, że ten najpierw z nim nie porozmawiał o tym. Skończyło się na tym, że Stoeckl złożył wypowiedzenie. W sobotę 22 lutego polska federacja wydała oficjalny komunikat potwierdzający zakończenie współpracy. Jak teraz potwierdza sam 51-latek, na brak zajęcia nie może narzekać.
Stoeckl nie musi martwić się o bezrobocie. Pracuje razem z partnerką
Alexander Stoeckl w wywiadzie dla dziennika "Dagbladet" potwierdził, że poświęci się teraz bardziej pracy w firmie Life Performance Coaching AS, założonej w 2024 roku wspólnie z jego życiową partnerką Iną Bergmann.
- To może być ekscytująca przyszłość. Moja partnerka jest również coachem, szczególnie w zakresie stylu życia i odżywiania/diety. To jest bardzo interesujące połączenie - powiedział.
Austriak dodał też, że wraz z partnerką zastawia się nad rozszerzeniem kompetencji i poszerzeniem wiedzy w tym temacie. - Może powinniśmy pracować nad jednostkami lub grupami. Może coś w tym stylu - przyznał.
Stoeckl przyznał też, że nie zamyka sobie furtki, jeśli chodzi o skoki narciarskie, ale na razie chciałby bardziej poświęcić się pracy we własnej firmie. - Obecnie nie zamierzam aktywnie działać w skokach narciarskich, ale nie mówię, że już nigdy nie będę niczego w skokach robić. Na razie jednak nie jestem tym zainteresowany - zadeklarował 51-latek.
Warto też przypomnieć, iż w przestrzeni medialnej pojawiły się doniesienia, że Austriak... jest również zatrudniony w firmie budowlanej. "Stoeckl od października jest zaangażowany w tym kraju w pracę w branży... budowlanej. Ma pracować jako specjalista ds. rozwoju kadry kierowniczej jednej z firm" - donosił norweski dziennik "Drammens Tidende". Te informacje potwierdził Jakub Balcerski ze sport.pl, który przekazał, że Stoeckl we wrześniu rozpoczął pracę w firmie NOMAS, która zajmuje się recyklingiem materiałów wykopaliskowych oraz dostarczaniem firmom budowlanym kruszonego kamienia i żwiru. Były dyrektor polskich skoków i kombinacji ma tam być konsultantem i pomagać w rozwoju zarządzania w firmie.
Stoeckl mówi o Małyszu. Tak czuł się podczas pracy w Polsce
W trakcie rozmowy pojawił się także wątek pracy Alexandra Stoeckla w Polskim Związku Narciarskim. Austriak przyznał, że nie miały problemu by porozmawiać z Adamem Małyszem, gdyby gdzieś doszło do ich spotkania. Ponadto zdradził, jak pracowało mu się w naszym kraju przez ten krótki okres.
- Poczułem, że zostałem dobrze przyjęty. Współpraca z trenerem i personelem pomocniczym układała się dobrze. Jednak trudno było cokolwiek osiągnąć w krótkim okresie - biorąc pod uwagę zmianę pokoleniową. Trzy lub cztery lata temu dokonano wyborów, które doprowadziły do powstania dziury pokoleniowej - ujawnił.
- To było ekscytujące doświadczenie. Polska ma nadal wielki potencjał. Mają wystarczającą liczbę trenerów i dobre zasoby. Są bardzo zmotywowani. Mają fantastyczną etykę pracy. Mają też szkoły mistrzostwa sportowego z dobrymi trenerami i nauczycielami - dodał 51-latek.

