Tomasz Pochwała, polski olimpijczyk, był oczarowany tym, jak Kacper Tomasiak radzi sobie w locie. Daniel Kwiatkowski, trener kadry juniorów, otwarcie mówi, ze to chłopak bez kompleksów. - To bardzo analityczny zawodnik. Jeżeli dobrze wytłumaczy się mu zadanie, to on to koduje i wykonuje. Dokładnie tak, jak omawialiśmy. Bez kalkulacji. Nie ma przez to kompleksów, kiedy wchodzimy na nowe, nieznane skocznie - powiedział Sławomir Hankus, trener Tomasiaka w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku, w rozmowie z Interia Sport. Olbrzymi talent, który nie boi się pracy Od początku kariery prowadzi pan Kacpra? - Nie. Jest moim zawodnikiem od czterech lat, czyli odkąd przyszedł do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Trochę już zatem razem przepracowaliśmy. Chyba kawał talentu? - Tak. Zdecydowanie. To jednak zawodnik, który znakomicie też pracuje. Jego ojciec - Wojciech - też jest trenerem u nas w szkole. Zajmuje się tymi najmłodszymi dziećmi, więc Kacper szlify robił pod nadzorem taty. Widać dobrą rękę. Cała rodzina przy okazji twardo stąpa po ziemi. Sam Kacper jest cichy, skromny, a przy tym pracowity. To, co wyczynia na skoczni, to jest zatem połączenie talentu z pracą. Niedawno rozmawiałem z naszym olimpijczykiem Tomaszem Pochwała i mówił, że Kacper może być najlepszym zawodnikiem kadry w tych mistrzostwach świata juniorów. Przyznał też, że rzadko zdarzają się w skokach zawodnicy z takim czuciem powietrza. - Dokładnie. Na ten lot poświęciliśmy bardzo dużo czasu ostatniego lata. Właśnie w tym elemencie miał najwięcej rezerw. Tutaj miał najwięcej do poprawy. Teraz kiedy patrzę na niego w locie, to wygląda to naprawdę solidnie. Teraz trzeba będzie zadbać o to, by to utrzymać. Z kolei Daniel Kwiatkowski, trener kadry juniorów, mówił o tym, że to jest zawodnik bez kompleksów. Bez względu na skocznię, idzie i robi swoje. Jak na treningu. To chyba dość niespotykane u tak młodych skoczków? - To bardzo analityczny zawodnik. Jeżeli dobrze wytłumaczy się mu zadanie, to on to koduje i wykonuje. Dokładnie tak, jak omawialiśmy. Bez kalkulacji. Nie ma przez to kompleksów, kiedy wchodzimy na nowe, nieznane skocznie. Od czasów Gregora Schlierenzauera nie było kogoś takiego Tomasz Golik na swoim profilu na Twitterze znalazł ciekawostkę. Okazuje się, że Kacper jest pierwszym 16-latkiem od Gregora Schlierenzauera, a zatem od 2006 roku, który znalazł się w najlepszej czwórce w MŚJ. Wśród 16-latków, którzy tego dokonywali, są same sławy. Coś jest na rzeczy? - Nie ma co ukrywać, że Kacper już od kilku lat pokazywał niespotykaną dyspozycję, jak na swój rocznik. Z racji wieku nie miał jednak okazji, by zaprezentować się w międzynarodowej rywalizacji. Przepisy pozwalają mu na starty dopiero od niedawna. Zobaczymy, co będzie dalej i jak będzie się prezentował w kolejnych startach międzynarodowych. Kiedyś było łatwiej. Widzieliśmy 13-latków na skoczni w poważnych zawodach. - Może tak. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie stawiała przeszkód, jeśli była zgoda federacji czy rodziców na start. Teraz został wskazany wiek minimalny. Może to i dobrze, bo wielu młodych zawodników szybko potem znikało. Tomasiak od wielu miesięcy pokazuje, że jest nieprzeciętnym zawodnikiem. Z kolei pan - jako trener, ale też rodzice chowaliście tego zawodnika trochę przed mediami. To było celowe? - Myślę, że tak. Nie wiedzieliśmy też, jak w tym wszystkim zachowa się Kacper. Dla niego to wszystko jest nową sytuacją. Teraz pojechał na swoje najważniejsze zawody w dotychczasowej karierze. W grudniu skakał najlepiej z grona chłopaków, którzy byli szykowani do tego startu. W styczniu wygrał sprawdzian w kadrze. Od miesiąca wiedział, że pojedzie na mistrzostwa świata juniorów. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że zakręci się koło medalu. Kacper Tomasiak wystąpi w Pucharze Świata? Widziałem Kacpra na mistrzostwach Polski w październiku 2021 roku i już wtedy byłem zdziwiony tym, jak jest wyrośnięty, a miał przecież 14 lat. To znaczy, że problemy ze wzrostem i zmianą środka ciężkości macie za sobą? - I to jest duży plus. Ma ten etap już za sobą. Do tego etap wzrostu przeszedł bardzo łagodnie. Rósł bardzo równomiernie. Nie było problemów ze środkiem ciężkości, co często sprawia problemy. Bywa, że nogi u chłopaków rosną szybciej niż tułów. W jego wypadku to wszystko przebiegło harmonijnie. Już jest trochę wyższy niż tata, więc raczej dużo większy nie będzie. Jan Habdas, który zdobył medal i wyprzedził Kacpra, w tym sezonie startował już w Turnieju Czterech Skoczni i zdobył punkty Pucharu Świata w Zakopanem. To znaczy, że warto dać szansę w Pucharze Świata także Kacprowi? - Gdyby Puchar Świata był końcem lutego albo początkiem marca w Zakopanem, to byłaby szansa na to. Wydaje mi się, że w tym momencie, to jest nierealny temat. Kacper nie ma praktycznie żadnego doświadczenia w zawodach międzynarodowych. Za nim ledwie cztery starty w konkursach FIS Cup. Z drugiej strony bywa, że tak młodzi zawodnicy robią punkty PŚ w debiucie i potem zostają w Pucharze Świata. Nie mnie jednak o tym decydować. Thomas Thurnbichler widział Kacpra nieraz. Powinien iść spokojną drogą. Najpierw zawody FIS Cup, a w marcu może występ w Pucharze Kontynentalnym w Zakopanem. Wtedy zobaczymy, co dalej z nim robić, choć raczej nie powinien mieć kompleksów. Nie obawiałem się też tego, że może zepsuć skoki w mistrzostwach świata, bo raczej to mu się nie zdarza. W zawodach zazwyczaj skacze stabilnie. Nie trzeba się martwić o przyszłość polskich skoków Przez pana ręce przewinęło się w SMS wielu zawodników. Widział pan kogoś lepszego kiedykolwiek w tak młodym wieku? - Widziałem wielu bardzo dobrych zawodników. Kacper na ich tle może nie jest najlepszy. Na zbliżonym poziomie byli w jego wieku: Tomek Pilch, Kacper Juroszek, Jasiek Habdas. Po cichu liczę na to, że za rok, za dwa lata na podobny poziom wskoczy Tymek Cieńciała, bo chłopak naprawdę dobrze skacze. Dzieciaków mamy naprawdę dużo, ale - od czasu do czasu - pojawia się temat, że nie mamy przyszłości w skokach. Tymczasem na tym najniższym poziomie mamy bardzo dużo dzieci. I na pewno z tej szerokiej grupy wyłonią się jakieś perełki. Z pana słów wynika, że możemy być spokojni o przyszłość polskich skoków. Martwiła jednak kilkuletnia wyrwa. W pewnym momencie nasza kadra przestała być zasilana przez młodzież. - Takie dziury rocznikowe nam się zdarzały. Największa chyba po tych, którzy urodzili się w latach 1994-1995. Potem jednak pojawiały się fale. Byłbym zatem spokojny o przyszłość polskich skoków. Trzeba tym chłopakom dać czas. Nie zawsze też ten, kto odnosi sukcesy w juniorach, bryluje w gronie seniorów. Bywa, że ci, którzy w przeszłości nie bardzo sobie radzili, potem stawali się czołowymi skoczkami świata. Najlepszym przykładem jest Dawid Kubacki (31. miejsce było najlepszym jego startem w MŚJ - przyp. TK). Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport