O problemach finansowych w norweskich skokach narciarskich było już głośno jakiś czas temu. Jeszcze na początku roku krajowa organizacja związków zawodowych ogłosiła, że nie przedłuży umowy, a tym samym norwescy skoczkowie stracili swojego głównego sponsora. Norweskie media kolejny raz alarmują, rozpisując się o wciąż niezażegnanych kłopotach finansowych. Jak podaje NRK, wciąż nie znaleziono nowych sponsorów oraz nie podjęto negocjacji umów z aktualnymi partnerami. Sekretarz generalny Norweskiej Federacji Narciarskiej, Ingvild Bretten Berg powiedział, że norweskie skoki "są w bardzo trudnej sytuacji". Federacja na rok przeznaczyła na narciarstwo określoną pulę pieniędzy, rozdzielając ją pomiędzy oddziały. Resztę stanowi dochód, który pochodzi ze sponsoringu. Czytaj też: Skoczkowie bez głównego sponsora. Obawiano się tego od dawna Według NRK oddział musi zapewnić dochód sponsorski w wysokości 10 milionów koron do końca maja. Czasu pozostało zatem bardzo mało. Clas Brede Braathen o sytuacji norweskich skoków narciarskich Bretten Berg dodał, że federacja robi wszystko, aby odnosić w skokach sukcesy i chce dla nich jak najlepiej - najlepiej na równych prawach z wszystkimi innymi dyscyplinami. Następnie należy też przyjrzeć się temu, jak obniżyć koszty. Clas Brede Braathen, który pełni funkcję głównego menedżera kadry również wypowiedział się na temat problemów finansowych. Jego zdaniem pracowano nad znalezieniem stabilnych partnerów dla dyscypliny aż do trudnej sytuacji, w której znalazły się norweskie skoki, czyli konfliktu pomiędzy nim a związkiem. "Nasza kultura w kadrze narodowej polega na tym, że w dobrych czasach traktujemy się i podziwiamy, a w trudnych czasach stoimy ramię w ramię, rozmawiając ze sobą, a nie o sobie. To smutne, że nie doświadczamy tego samego w zarządzaniu Norweskiej Federacji Narciarskiej" - dodał wreszcie Braathen.