Zamieszanie w norweskiej federacji narciarskiej (NSF) związane ze zwolnieniem dyrektora skoków narciarskich Clasa Brede Brathena i zamrożeniem środków finansowych przez sponsorów może doprowadzić do szybkiego upadku tej dyscypliny w Norwegii - uważa trener Alexander Stoeckl. "Jeżeli nasz system, który wypracowaliśmy przez lata, zostanie zakłócony, a właśnie poważnie został, to Norwegia może bardzo szybko skończyć jak Finlandia, gdzie też najpierw rozpoczęły się wewnętrzne konflikty, zaczęli wycofywać się sponsorzy, a później już bardzo szybko nastąpił totalny upadek" - powiedział austriacki szkoleniowiec agencji NTB. Skoki narciarskie. Brathen i Stoeckl odejdą? Umowy Brathena i Stoeckla z NSF wygasają po zakończeniu sezonu. NSF już od kilku tygodni konsekwentnie upiera się, że w przypadku Brathena jej nie przedłuży. Brathen przepracował na swoim stanowisku 17 lat. Stoeckl, który jest trenerem norweskich skoczków od 2011 roku, posiada opcję przedłużenia swojego kontraktu na kilka kolejnych sezonów. - Moje umowy podpisuję zawsze z dyrektorem skoków narciarskich i jeżeli dalej będzie nim Brathen, to złoże podpis natychmiast, lecz jeżeli nie, to jest bardzo wątpliwe, abym kontynuował pracę- - podkreślił szkoleniowiec. Zdaniem mediów, bez względu na to, jak zakończy się ten konflikt, to sytuacja tuż przed rozpoczęciem sezonu olimpijskiego stała się tak napięta, że trudno oczekiwać sukcesów, ponieważ "organizm norweskich skoków zjadany jest od środka przez bakterię nienawiści". "Kiedy kluczowego działacza integrującego zespół nie da się zwolnić z dnia na dzień ze względu na surowe przepisy prawa pracy, a trener zastanawia się czy przedłużyć swój kontrakt, to sytuacja staje się bardzo nieciekawa" - skomentował kanał telewizji TV2. Zbigniew Kuczyński