Norweska federacja narciarska (NSF) znalazła się w ogniu krytyki po ujawnieniu, że reprezentanci kraju w skokach narciarskich nie są wystarczająco dobrze ubezpieczeni od wypadków podczas zawodów i w niektórych przypadkach muszą pokrywać część kosztów leczenia. Debata zaczęła się przed dwoma dniami, po wywiadzie z Kennethem Gangnesem, który opowiedział o kontuzji kolana sprzed dwóch lat odniesionej w Austrii. Operacja była na tyle droga, że ubezpieczenie NSF nie pokryło jej kosztów w całości i skoczek musiał dopłacić kilkadziesiąt tysięcy koron. 29 września 2013 roku podczas letniej Grand Prix w Hinzenbach Norwega upadł i doznał zerwania więzadła krzyżowego i uszkodzenia łąkotki. Operacja przeprowadzona została następnego dnia w specjalistycznej klinice w Innsbrucku. - Myślałem, że skoro działacze i trener podjęli decyzję o operacji w Austrii, a nie w Norwegii, to wszystkie koszta pokryje ubezpieczenie federacji. Krótko po zabiegu otrzymałem jednak pokaźny rachunek do zapłacenia. Wydałem wszystkie oszczędności i jeszcze musieli dołożyć się rodzice - powiedział Gangnes na łamach dziennika internetowego "Nettavisen". Trener norweskich skoczków Alexander Stoeckl wyjaśnił, że po pierwszych badaniach lekarze stwierdzili, że operacja powinna zostać przeprowadzona jak najszybciej. - Sądziłem, że NSF ma tego typu sprawy pod kontrolą, zwłaszcza, że każdy ze skoczków jest obowiązkowo ubezpieczony. Nie znałem jednak detali. Okazało się, że w kontrakcie z ubezpieczycielem wymieniony jest górny pułap kosztów leczenia, który w tym przypadku był znacznie niższy niż koszt operacji - powiedział szkoleniowiec. Kierownik reprezentacji Norwegii Clas Brede Brathen wyjaśnił z kolei, że decyzja o operacji w Austrii została podjęta wspólnie ze skoczkiem i jego rodzicami: "głównym powodem były wysokie kompetencje austriackich lekarzy, wyższe niż w Norwegii". Przyznał jednak, że gdyby skoczek był operowany w kraju, nie poniósłby dodatkowych kosztów. Pierwszy zareagował mistrz olimpijski z Lillehammer (1994), obecnie komentator telewizyjny Espen Bredesen. - Jak się dowiedziałem o tej sytuacji, powiedziałem do siebie 'o Boże! przecież to niewiarygodne' skomentował sytuację. Podkreślił, że młodzi sportowcy koncentrują się wyłącznie na uprawianiu swojej dyscypliny i sądzą, że aparat pomocniczy, czyli działacze i federacja, zwłaszcza w przypadku reprezentacji kraju, mają pod kontrolą wszystkie aspekty formalne. - Sprawa jest wstrząsająca i w sumie skandaliczna, ponieważ skoki narciarskie należą do sportów ryzykownych i zawodnicy muszą mieć poczucie finansowego bezpieczeństwa w przypadku kontuzji - ocenił. Gangnes, który nie odczuwa już skutków kontuzji i wrócił do wysokiej formy, wystartuje podczas premiery sezonu pucharowego w Klingentahl. - Po kontuzji nie ma już śladu i cieszę się, że powróciłem do skoków, pomimo poniesionych kosztów. Jak widać takie jest życie - powiedział. Zbigniew Kuczyński