Norwegowie zaśmiali się rywalom w twarz. Rozpętali burzę, teraz w kraju wielka radość
W ostatni czwartek października FIS oficjalnie zniesie kilkumiesięczne zawieszenie Johanna Andre Forfanga i Mariusa Lindvika. Oznacza to, że dwaj czołowi norwescy skoczkowie będą mogli ponownie zasiąść na belce startowej - zarówno w krajowych zawodach, jak i w międzynarodowych imprezach, w tym Pucharze Świata. Podczas gdy cała Norwegia z niecierpliwością odlicza godziny po końca zawieszenia, reszta świata nie zapomina o burzy, jaką rozpętali skoczkowie ze Skandynawii.

Afera, która doprowadziła do zawieszenia Norwegów, wybuchła podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim. W konkursie indywidualnym na dużym obiekcie Johann Andre Forfang i Marius Lindvik zostali przyłapani na skakaniu w nielegalnie zmodyfikowanych kombinezonach, co stanowiło poważne naruszenie przepisów FIS. W efekcie aż pięciu zawodników kadry oraz kilku członków sztabu - z trenerem Magnusem Brevigiem na czele - zostało tymczasowo odsuniętych od startów. Latem część z nich, w tym Robert Johansson i Robin Pedersen, została oczyszczona z zarzutów, natomiast wobec Forfanga i Lindvika wszczęto szczegółowe postępowanie.
W sierpniu obaj skoczkowie powrócili do treningów pod okiem nowego sztabu kierowanego przez Rune Veltę i pojawili się w inauguracji Letniego Grand Prix we francuskim Courchevel. Lindvik wygrał nawet jeden z konkursów, pokazując, że mimo zamieszania nie stracił sportowej formy. Niedługo później FIS poinformowała o ugodzie - zawodnicy przyznali się do złamania regulaminu, zaakceptowali trzymiesięczne wykluczenie (z zaliczeniem marcowego zawieszenia) oraz karę finansową w wysokości 2000 franków szwajcarskich.
Zawieszeni Norwegowie w czwartek oficjalnie powrócą do rywalizacji
W ostatni czwartek października oficjalnie zakończy się okres zawieszenia Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. Przed tą zmianą głos zabrał dyrektor sportowy norweskiej kadry, Jan-Erik Aalbu. W rozmowie z ojczystymi mediami przyznał on, że ostatnie miesiące były niezwykle wymagające dla całego związku.
"Ostatnie miesiące były trudne i bolesne. Zamykamy ten rozdział. Mam nadzieję, że wszystkie strony mogą to już zostawić za sobą. Od dnia, w którym zawarli porozumienie, zauważyłem, że Marius odżył. Zazwyczaj jest cichy i spokojny, ale od tamtego momentu stał się zupełnie innym zawodnikiem. Johann z kolei, przeszedł bardzo dużo. Został tatą, zbudował dom, a jego ojciec toczył walkę z nowotworem. Myślę, że decyzja FIS była dla niego ogromnym uczuciem ulgi" - wyjawił, cytowany przez "Dagbladet".
Choć przez ostatnie miesiące zawodnicy nie mogli brać udziału w oficjalnych zawodach, uczestniczyli w zgrupowaniach - m.in. w Predazzo i Klingenthal, gdzie trenowali na torach lodowych. Wraz z końcem października obaj otrzymają zielone światło do powrotu, a ich pierwszym startem po przerwie ma być inauguracja Pucharu Świata w Lillehammer, zaplanowana na 21 listopada.
Świat długo nie zapomni o skandalu z Forfangiem i Lindvikiem w roli głównej. "Farsa"
To, jak łagodnie potraktowani zostali Norwegowie, oburzyło rywali. Legendarny Sven Hannawald, który dziś jest ekspertem niemieckiego Eurosportu, nie gryzł się w język, gdy kilka miesięcy temu komentował zamieszanie wokół skoczków ze Skandynawii. "To tragedia, farsa" - grzmiał wówczas.
W podobnym tonie wypowiadał się Adam Małysz, który przyznał, że już od dłuższego czasu sztaby robiły wszystko, aby obejść coraz to nowsze przepisy. "Wszystkie przepisy i obostrzenia powodowały, że coraz więcej było kombinacji. Do tej pory było to wszystko raczej zgodne z prawem i z przepisami. Raczej szukano luk, które można było wykorzystać, ale jeśli kopiuje się chipy i wszywa sznurki, które już kiedyś były zabronione, to już jest grubo. Szkoda dla tej dyscypliny, że stało się to na mistrzostwach świata, bo odbiło się to szerokim echem" - mówił na gorąco w rozmowie z Aleksandrem Rojem z TVP Sport.
Już wtedy prezes Polskiego Związku Narciarskiego podejrzewał, że FIS będzie chciał zrobić wszystko, aby załagodzić sytuację i nie wywołać jeszcze większego skandalu. "Na pewno dla FIS to duża porażka. (...) Obawiam się, że nic za bardzo nie zrobią, bo patrząc na to, jak to było rozgrywane na samych mistrzostwach świata, to boją się" - oznajmił.













