Sandro Pertile mówił o "jednym z najczarniejszych dni w historii skoków". Liczne reprezentacje wniosły do FIS protesty i nie kryły swego oburzenia. Sprawa nielegalnej ingerencji w kombinezony ze strony Norwegów podczas MŚ w Trondheim wywołała prawdziwą burzę, a sami winowajcy przyznali się ostatecznie do oszustwa 9 marca. Przedstawiciel norweskiego związku: Oszukiwaliśmy, przepraszamy "Przez całą poprzednią noc i dziś robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby wyjaśnić to, co wydarzyło się wczoraj. Jak dotąd dowiedziałem się, że zespół wsparcia technicznego zdecydował się na wszycie wzmocnionej nici w kombinezony Forfanga i Lindvika" - stwierdził na konferencji prasowej Jan-Erik Aalbu. "Tak to oceniam: oszukiwaliśmy. Próbowaliśmy oszukać system. To jest niedopuszczalne. Zrobiono to ze świadomością, że jest to niezgodne z przepisami, ale jednocześnie w przekonaniu, że inspektorzy ubioru FIS tego nie wykryją" - podkreślił. "Nie odkryto żadnych dowodów na to, że tego typu manipulacje miały miejsce wcześniej w trakcie sezonu. Ważnym jest dla mnie, aby mieć całkowitą jasność, po omówieniu tego z zespołem wsparcia, że to zdarzyło się wyłącznie podczas sobotnich konkursów" - oświadczył. "Chciałbym przeprosić za moją wczorajszą kategoryczność. Dla mnie również to odkrycie jest szokiem. Oszukiwaliśmy i zawiedliśmy wszystkich miłośników skoków. Chciałbym przeprosić inne kadry, wszystkich, którzy się pojawili na MŚ, FIS, organizatorów Pucharu Świata, a także wszystkich kibiców i sponsorów. Dojdziemy do sedna tej sprawy" - obiecywał. Aalbu stwierdził, że zawodnicy mieli nie wiedzieć o procederze. "Jestem równie zszokowany, jak wy wszyscy. Jestem rozczarowany" - skwitował.