- Nie mówmy o legendzie, ale o niezwykłym losie, jaki przypadł mojemu ojcu w udziale - wtrącił pan Bronisław Stoch. W wielu mediach można przeczytać niesamowitą historię Franciszka Stocha, który miał zostać legendą Zakopanego. Pan Bronisław prostuje od razu i mówi: - Jeśli już to Zębu. Ale rzeczywiście ojciec przeżył naprawdę sporo. Żona Kamila Stocha wygadała się! Chodzi o kończenie kariery przez skoczka Mistrzowskie wyczyny dziadka Kamila Stocha. Kule zatrzyumały się w pomarańczach Franciszek Stoch nie miał nic wspólnego ze sportem, ale dokonywał mistrzowskich wyczynów. - Potrafił na piechotę pokonać 30 kilometrów po górach, niosąc do tego 60-kilogramowy plecak - opowiadał Bronisław Stoch. Jego ojciec, a dziadek Kamila Stocha, w czasie drugiej wojny światowej, a także po niej, trudnił się przemytem, przekraczając nielegalnie polską granicę. - To nie były spacerki, a trudna trasa, bo tata chodził przez Rohacze. Trzeba było się tam mocno wspinać i to w trudnych warunkach, a do tego nocą. Nie było tam jednak filanców, czyli strażników granicznych, a ci się nie patyczkowali, tylko strzelali do tych, którzy nielegalnie przekraczali granicę - mówił Bronisław Stoch. - Oczywiście tata wchodził tam bez ekwipunku wspinaczkowego. Często chodził samotnie, bo wiele razy zdarzało się, że jego towarzysze wyprawy po prostu nie dawali rady. Raz zdarzyło się tak, że rzeczywiście filance z ówczesnej Czechosłowacji strzelali do taty. Na szczęście nie dostał, ale potem znalazł dwie kule w pomarańczach, jakie miał w plecaku. Można powiedzieć, że cytrusy uratowały mu wtedy życie - dodał. Franciszek Stoch z Czechosłowacji nosił przede wszystkim: buty, owoce, cukier, różne przedmioty użytkowe. Z kolei z Polski do tego kraju zabierał podobno głównie spirytus. Ucieczka z obozu. Pobudka na zwłokach radzieckiego żołnierza Dziadek Kamila Stocha w czasie drugiej wojny światowej trafił też do obozu pracy w Krakowie-Płaszowie. - Z tego obozu uciekł. Zdaje się, że po dwóch miesiącach. Opowiadał jednak, że były tam fatalne warunki. Tata miał wówczas niecałe 18 lat. To był obóz junaków. Nie mogli ich jeszcze zatrudnić jako nieletnich. Czekali zatem tam do osiągnięcia pełnoletności i następnie byli wywożeni na roboty do Niemiec. W obozie mieszkali w barakach. Marne było też wyżywienie. Jedli głównie niegotowane warzywa. Po tej ucieczce tata przez rok się ukrywał, ale powoli zaczął już chodzić na przemyt - wspominał Bronisław Stoch, który wiele ciekawych historii nasłuchał się od swojego ojca. Jedną z takich jest ta z przejścia przez Rohacze. - Pewnego razu ojciec, schodząc z Rohacza, postanowił się zdrzemnąć. Była duża mgła. Sądził, że oparł głowę o zwalony pień drzewa. O świcie okazało się jednak, że były to zwłoki radzieckiego żołnierza - opowiadał tata Kamila Stocha. - Raz filance złapały tatę. Na szczęście wcześniej schował towar. Nie był zatem potraktowany jako przemytnik, ale jako ktoś, kto nielegalnie przekracza granicę. Tata miał jednak ciocię w Mikulasu. To była siostra jego mamy z rodu Gąsienica. Tam wyszła za mąż. Tłumaczył się wówczas tym, że szedł do niej w odwiedziny. Nie pomogło. Skuli tatę i zamknęli na dwa tygodnie w więzieniu. Traktowali go wówczas okropnie. Skuty i na kuckach musiał iść przez dwa kilometry. Był cały posiniaczony. Na szczęście ciocia wykupiła tatę z więzienia. Potwierdziła też, że jest bliską rodziną. Puścili go z powrotem do Polski. Kiedy tylko wydobrzał, to za dwa tygodnie znowu ruszył na przemyt - śmiał się pan Bronisław. Dziadek Kamila Stocha przez wiele lat pracował w Czechosłowacji Ciekawe, że Franciszka Stocha nigdy nie kusiło, by po wojnie wyjechać z Polski. Tym bardziej że w Stanach Zjednoczonych był jego ojciec. - Dziadkowi nie bardzo jednak chyba wiodło się za wielką wodą, bo babcia musiała sprzedać bydło, żeby opłacić mu bilet powrotny. W USA był chyba tylko przez rok. Ojciec nigdy nie był w Stanach Zjednoczonych, ale pracował przez kilkanaście lat w... Czechosłowacji w Ostrawie. Był cieślą i pracował w budownictwie. Franciszek Stoch zmarł w 1992 roku. Miał niecałe 68 lat. W roku jego śmierci Kamil Stoch miał pięć lat. Rodzice zdążyli jednak zrobić naszemu znakomitemu skoczkowi zdjęcie z niesamowitym dziadkiem.