Prolog przed niedzielnym konkursem w Oslo był całkiem udany dla polskich skoczków. Aleksander Zniszczoł zajął 5. miejsce, a jego skok na 132,5 metra pozwalał oczekiwać udanej próby w zawodach. Najsłabiej z biało-czerwonych spisał się Kamil Stoch, jednak cała piątka awansowała do konkursu. W kwalifikacjach udział brało jedynie 52 zawodników, tak więc prawo do startów na dobrą sprawę przysługiwało niemal wszystkim. Nie udało się Noriakiemu Kasaiemu, który spadł tuż za bulą. Japończykowi zmierzono odległość ledwie 75 metrów. Duża wpadka faworyta. Kubacki i Stoch bez punktów Niestety warunki atmosferyczne od soboty nie uległy zmianie. Wiatr wiał z różnych kierunków i skutecznie utrudniał skoczkom oddawanie równych skoków. Kompletnie nie poradził sobie w tych warunkach Dawid Kubacki. 33-latek skoczył tylko 114,5 metra i drastycznie ograniczył sobie szanse na awans do serii finałowej. Ostatecznie zajął 41. pozycję i drugą serię mógł oglądać z dołu skoczni. Na całe szczęście kolejny daleki skok oddał Aleksander Zniszczoł. W jego przypadku zastrzeżenia można było mieć tylko do lądowania. Odległość 126 metrów zapewniła awans, a 16. lokata na półmetku dawała kolejny zastrzyk pucharowych punktów. Niedługo po nim skakał Maciej Kot, którego kibice rzadko oglądali w tym sezonie w seriach finałowych. Tym razem stanął na wysokości zadania. Wylądował w tym samym miejscu co Zniszczoł, ale po pierwszej serii plasował się trzy "oczka" niżej". Skocznia w Oslo wyraźnie "nie leży" Kamilowi Stochowi. Trzykrotny złoty medalista olimpijski w prologu lądował stosunkowo blisko, a krótki był jego lot również w trakcie konkursu. Odległość 118,5 metra nie dała mu awansu do drugiej serii, nasz mistrz olimpijski był dopiero 36. Po minie 36-latka widać było potężne rozczarowanie. Nawet Tajner już "nie wytrzymał". Wprost o dalszej karierze polskiego trio Najlepiej z naszej reprezentacji ponownie spisał się Piotr Żyła, trzynasty po pierwszym skoku. Popularny "Wiewiór" znów miał apetyt na miejsce w czołowej "10". W sobotę było blisko, dziś znów pojawiła się na to szansa. Na prowadzeniu po pierwszej serii znajdował się Domen Prevc, który po skoku na odległość 134,5 metra wyprzedzał Stefana Krafta i Johanna Andre Forfanga. Do czołowej "30" znów nie udało się awansować kilku czołowym zawodnikom, w tym skaczącemu jako ostatniemu Danielowi Huberowi, a także Karlowi Geigerowi. Loteryjne warunki na skoczni w Oslo Druga seria zaczęła się niestety od serii bardzo słabych skoków, bo warunki na skoczni w Oslo były zmienne i nie pozwalały zawodnikom, przy niskim rozbiegu, odlecieć zbyt daleko. W tym gronie znalazł się również Maciej Kot, który tym razem wylądował na 116. metrze. To dało mu 21. lokatę w konkursie, najlepszą w tym sezonie i bardzo cenne pucharowe punkty. Osiem metrów dalej skoczył Zniszczoł, który dzięki temu nie tylko zajął ostatecznie bardzo dobre dziesiąte miejsce, ale też przerwał fatalną serię konkursów bez punktów w Oslo. I to na pewno pozytywna wiadomość dla zawodnika, który niedawno cieszył się z pierwszego pucharowego podium, a w sobotnich zmaganiach musiał przełknąć gorzką pigułkę i pożegnać się z rywalizacją po pierwszej serii. Ostatnim z "Biało-Czerwonych" na rozbiegu był Żyła. W sobotę w drugiej serii udało mu się sporo awansować, ale tym razem niestety nie powtórzył tej sztuki. Skok na odległość 116 metrów pozwolił tylko na zajęcie 19. pozycji w niedzielnym konkursie. Najlepszy w niedzielnych zmaganiach okazał się faworyt gospodarzy Forfang, który w drugiej serii skoczył 133,5 metra, co pozwoliło mu wyprzedzić Ryoyu Kobayashiego i Stefana Krafta. Tuż za podium znalazł się prowadzący po pierwszej serii Domen Prevc, po słabszym drugim skoku na odległość 121. metrów. Liderem cyklu Raw Air pozostał Kraft.