Weekend z Pucharem Świata w skokach narciarskich w Lahti był przedostatnim przystankiem w obecnym sezonie zimowym. Przed nami już tylko wieńczące sezon zmagania w Planicy. Sobota była udanym dniem dla polskich skoczków. Podopieczni Thomasa Thurnbichlera mimo nieobecności swojego sportowego lidera - Dawida Kubackiego, zdołali zająć trzecie miejsce w konkursie drużynowym, przegrywając tylko z Austrią oraz Słowenią. Zobacz także: Słynny skoczek narciarski grzmi po decyzji MKOl-u w sprawie Rosjan. "Ilu Ukraińców musi jeszcze zginąć?" Skoki narciarskie. Karl Geiger po zawodach Pucharu Świata w Lahti Dzień później rozegrano zawody indywidualne, podczas których karty rozdawał wiatr. Porywiste podmuchy uniemożliwiały sprawne przeprowadzenie konkursu, a także wpływały na skoki poszczególnych zawodników. Ostatecznie na "wietrznej loterii" najlepiej poradził sobie Japończyk Ryoyu Kobayashi. Drugi był Austriak Stefan Kraft, a trzeci reprezentant Niemiec Karl Geiger, który w gorzkich słowach opisał to, co działo się na obiekcie w Lahti. - Indywidualny konkurs Pucharu Świata w Lahti był chyba jednym z najtrudniejszych dla sędziów i zawodników w całym sezonie. Zmieniający się wiatr z silnymi porywami i zmieniające się warunki pogodowe po raz kolejny sprawiły, że zawody w Finlandii stały się prawdziwym ryzykownym przedsięwzięciem - napisał Karl Geiger w swoim felietonie opublikowanym na łamach portalu Sport.de. Reprezentant Niemiec odpisał także "przygody", z jakimi po konkursie musieli zmierzyć się podopieczni trenera Stefana Horngachera, którzy początkowo nie mogli wyruszyć w drogę do domu. - Po problemach z wiatrem w zawodach szybko zmierzyliśmy się z zupełnie nowymi przeszkodami. Ze względu na spory, do jakich dochodzi w sektorze publicznym w Niemczech i strajki, zwłaszcza na lotniskach, nie było jasne, czy w ogóle uda nam się wystartować z Finlandii zgodnie z planem, ponieważ lądowanie w Niemczech było niemożliwe - przyznał Karl Geiger. Ostatecznie - jak przyznał - niemieccy skoczkowie narciarscy polecieli do Zurychu z przesiadką w Sztokholmie. Ze Szwajcarii udali się natomiast w dalszą podróż do swojej ojczyzny.