Na palcach jednej ręki można policzyć konkursy w sezonie 2022/23, które nie budziły kontrowersji. Wiele mówiło się w ostatnim czasie o przelicznikach za wiatr i częstych zmianach belki startowej. Zdarzały się sytuacje, że czołowi zawodnicy PŚ po prostu nie mieli z czego odlecieć. Podczas mistrzostw świata w Planicy, kiedy Piotr Żyła stawał na najwyższym stopniu podium, lider klasyfikacji generalnej, Halvor Egner Granerud grzmiał w mediach, nazywając konkurs "parodią skoków narciarskich". Podopieczny Alexandra Stoeckla twierdził, że został skrzywdzony przez sędziów. Kilka tygodni później w mocnych słowach rywalizację na obiekcie Lysgardsbakken w Lilehammer skomentował Stefan Kraft. Austriak walczył z Norwegiem o zwycięstwo w Raw Air. Na przeszkodzie nieoczekiwanie stanęli mu... sędziowie, na czele z Borkiem Sedlakiem. "Dziękuje za nic"- powiedział sarkastycznie 29-latek w kierunku jury po swoim występie. Jak się okazuje, nie jest to jedyny problem FIS-u. Uwagę dziennikarzy i kibiców zwróciły obrazki pod skocznią w Słowenii. Planica była gospodarzem tegorocznych mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Jednak docelowa impreza sezonu nie cieszyła się dużym zainteresowaniem. Gospodarze mieli twardy orzech do zgryzienia, bowiem bilety nie sprzedawały się jak "świeże bułeczki". Pustki na trybunach tłumaczyli reprezentanci gospodarzy, którzy uważali, że ich kibice wolą poczekać na finał sezonu. O rywalizacji w Pucharze Świata, kontrowersjach z udziałem sędziów i zastanawiająco małej frekwencji, wypowiedział się reprezentant Polski Maciej Kot. Zawodnik nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył w telewizji. Uważa, że jest to sygnał do zmian. Nietypowy skok w Vikersund. Brawurowa próba, Granerud pod wrażeniem Maciej Kot szczerze o przyszłości skoków narciarskich. Nie zamierzał gryźć się w język "Ciężko się to wszystko ogląda i rozumiem w pełni niezadowolenie kibiców. Widać, że zawodnik oddał dobry skok, ale nie odleciał, a dodatkowo ma jeszcze odjęte punkty za sprzyjający wiatr. Do tego dochodzi częste obniżanie belek. Skoki stały się dla fanów ostatnio niezrozumiałe, co odbija się na zainteresowaniu. Widać to także po coraz słabszej frekwencji podczas Raw Air czy wcześniej w Planicy. Byłem zaskoczony, że w Słowenii miejsca na trybunach nie zostały zapełnione. Dla FIS to ostatni dzwonek by działać i coś zmienić"- mówił 31-latek w rozmowie z "WP SportoweFakty". Skoczek, mimo że w ostatnich latach przeważnie rywalizował w zawodach niższej rangi, to jednak zna dobrze smak zwycięstwa w Pucharze Świata i wie, jak to jest skakać z przelicznikami za wiatr. 31-latek uważa, że potrzebne są zmiany, które sprawią, że zainteresowanie dyscypliną wzrośnie. Obrazki z Planicy tylko dowodzą tego, że sytuacja z kibicami nie jest ciekawa. "Widzę jedno bardziej skrajne rozwiązanie, ale przy obecnym czasie telewizyjnym jest ono ciężkie do zrealizowania. W przypadkach, gdy wiatr mocno kręci, może warto byłoby rozgrywać zawody bez przeliczników, bo z nimi - kiedy wiatr jest zmienny - mamy jeszcze większą loterię, a nie chcemy takich konkursów" - stwierdził Kot. Kamil Stoch pewny siebie przed PŚ w Lahti. "Jeszcze jestem w stanie ukąsić"