Niespełna 72-letni Aschenbach w skokach narciarskich wygrał wszystko, co było do wygrania. Po największe laury sięgał w latach 70., zdobywając złote medale najważniejszych imprez. W 1976 roku został w Innsbrucku mistrzem olimpijskim na skoczni normalnej, a dwa lata wcześniej - również indywidualnie - świętował podwójne mistrzostwo świata na normalnej i dużej skoczni. Hans-Georg Aschenbach ma koszmarną wiadomość ws. współczesnego dopingu Na szczycie jego największych sukcesów jest także tytuł czempiona globu w lotach (1973 rok), a dwa razy pod rząd brylował w Turniejach Czterech Skoczni, najpierw zajmując drugie miejsce, a w sezonie 1973/74 stanął na najwyższym stopniu podium. Osiągnięcia sportowe Aschenbacha są niepodważalne i gdyby tylko ten rozdział w jego życiu był brany pod uwagę, zasłużony mistrz sportu miałby wyłącznie pomnikowy status. Wyśmienity skoczek podpadł jednak po karierze, którą zakończył mając ledwie 25 lat. Poszedł na studia medyczne, a następnie jako lekarz zaczął pracę w zawodzie przy niemieckiej kadrze juniorów, o czym opowiada w rzeczonym wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". To wówczas, jedną decyzją, u wielu właściwie przekreślił cały swój dorobek. - W NRD każdy reprezentant kraju, nieważne czy junior, czy dorosły sportowiec, musiał brać środki dopingujące. (...)Każdy musiał podpisać dokument, który mówił o "dobrowolnym, regularnym zażywaniu środków wspomagających wyniki sportowe". Tak to nazywano. Jako lekarzowi kadry zlecono mi przygotowanie dokumentacji medycznej dla Komitetu Centralnego w Berlinie Wschodnim. Miała zawierać informacje o tym, co zamierzam podawać sportowcom. Wtedy uciekłem - mówi urodzony w 1951 roku Aschenbach o wydarzeniach, które wpłynęły na decyzję o ucieczce z NRD i udaniu się do RFN, co na długie lata sprawiło, że uważano go za zdrajcę. W rozmowie z polskimi dziennikarzami były niemiecki sportowiec przypomina, że już w wieku 16 lat otrzymał pierwszą tabletkę zawierającą doping, w praktyce od tego momentu wsiąkając w NRD-owski system dopingowy. Wszystko do tego stopnia funkcjonowało wzorowo, iż emerytowany sportowiec dziś zaprzecza pogłoskom, jakoby wręcz przechodził załamanie nerwowe, gdy wywalczył złoto igrzysk olimpijskich i oczekiwał na kontrolę antydopingową. - To legenda, która ma niewiele wspólnego z prawdą. A prawda jest taka, że każdy sportowiec w NRD przed wyjazdem na jakiekolwiek zagraniczne zawody był kilka razy poddawany kontroli antydopingowej w Kreischy ("słynna" w NRD szkoła sportowa - przyp. red.). Po tych badaniach mieliśmy pewność, że nic nie zostanie wykryte - wyjawia. Przerażają też inne słowa Aschenbacha, które odnoszą się już do współczesności i obecnej, globalnej walki z dopingiem. Z jednej strony Międzynarodowa Agencja Antydopingowa ma statystyki, które pokazują, że przy obecnej technice i zaawansowaniu technologicznym udaje się wykryć wiele oszustw. Niestety legendarny skoczek ma bardzo złą wiadomość, która brzmi tym bardziej wiarygodnie, że wypowiada się z pozycji fachowca. - Jestem lekarzem, zajmuję się też sportem, więc widzę, co się dzieje. A dzieje się bardzo źle. Już słyszymy o przypadkach, że kobiety w ciąży przyjmują specjalne środki, żeby ich dzieci urodziły się mocniejsze, bardziej odporne, co przełoży się na ich wyniki. A tego nie da się już później udowodnić ani wykryć. Mogę śmiało powiedzieć, że teraz zaczyna się hodowla sportowych potworów. Oszuści doszli już niemal do perfekcji.