Polska zajęła szóste miejsce w pierwszych w tym sezonie zawodach drużynowych w Pucharze Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. W naszej drużynie prym wiedli zawodnicy, który do tej pory pozostawali w cieniu swoich słynnych kolegów. Aleksander Zniszczoł uzyskał 11. wynik indywidualnie, a Paweł Wąsek 17. Kamil Stoch był 20., a Dawid Kubacki 22. To pokazuje, że nasi wielcy skoczkowie wciąż tkwią w kryzysie, choć powoli się z niego wygrzebują. Dramaturgia w bitwie polskich skoczków o podium w Zakopanem. Gigantyczne emocje w finale finałów Polacy do końca walczyli o podium. To niespotykany obrazek w tym sezonie Dość niespodziewanie Biało-Czerwoni, którzy starają się wyjść z kryzysu, walczyli o podium i to do ostatniego skoku. To zdarzyło się po raz pierwszy w tym sezonie. - Powiedziałbym, że to jest średni wynik. Na pewno liczyliśmy się w walce o miejsca trzy - sześć. Szkoda, że to nie wyszło do końca. Musimy patrzeć na pozytywne strony. Jako drużyna skakaliśmy tutaj w miarę przyzwoicie i w miarę równo. Nie było wpadek i dziwnych sytuacji - dodał Kubacki. Kamil Stoch sprowadził wszystkich na ziemię. "To przykre, ale taki są fakty" Szczery do bólu był za to Stoch: - Przy odrobinie szczęścia można było się otrzeć o podium. Mieliśmy jednak świadomość, że nie jest ono obecnie w naszym zasięgu. To przykre, ale takie są fakty. Nie składamy broni i walczymy dalej. Trzykrotny mistrz olimpijski podkreślił jednak świetną atmosferę na Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza. - Mogło być lepiej, bo zawsze może być lepiej. To miejsce, które musimy zaakceptować. Chcielibyśmy osiągać lepsze wyniki i dostarczać większych emocji kibicom, zwłaszcza przy tak wspaniałej atmosferze. Bardzo dziękuję wszystkim fanom za wsparcie - zakończył. Rywalizację drużynową w Zakopanem wygrała Austria przed Słowenią i Niemcami. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport