W niedzielę 8 lutego 2015 roku zgromadzona pod skocznią w Titisee-Neustadt niemiecka publiczność czekała na triumf swojego faworyta - Severina Freunda, który był najlepszy w sobotnim konkursie. Wydawało się, że ich nadzieje fanów zza naszej zachodniej granicy zostaną spełnione, bowiem urodzony we Freyungu spisał się fenomenalnie, skacząc aż 137 metrów. Później jednak - ku zaskoczeniu wszystkich - został zdyskwalifikowany za... zbyt długie narty, przez co zabrakło go w serii finałowej. "Zazwyczaj wiem, ile ważę. Jednak tym razem nie wystarczyło to, żeby zmieścić się w limitach FIS-u. Ale to moja wina" - wściekał się na siebie po zawodach Severin Frenud, mając świadomość tego, że stracił ogromną szansę na zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Na jego nieszczęściu skorzystał Norweg Anders Fannemel, stając na najwyższym stopniu podium. Drugie miejsce zajął natomiast nasz reprezentant - Kamil Stoch, co wcale nie było oczywiste na półmetku rywalizacji. Zobacz także: Puchar Świata w skokach narciarskich. Brutalna diagnoza dla Halvora Egnera Graneruda prosto z Polski! Możliwy sensacyjny zwrot akcji Puchar Świata w skokach narciarskich. Niezwykła pogoń Kamila Stocha w Titisee-Neustadt W pierwszej serii Kamil Stoch musiał oddać skok w dość kuriozalnych okolicznościach. Z powodu silnego wiatru nasz skoczek musiał uzbroić się w cierpliwość i czekać na to, by usiąść na belce. Przerwa tak się wydłużała, że nasz trzykrotny mistrz olimpijski wypiął buty z wiązań i założył kurtkę. A gdy zaczął sposobić się do oddania skoku... znów obejrzał czerwone światło. Kiedy wreszcie nadeszła chwila próby Polak skoczył "tylko" 130 metrów, co dawało mu dziewiąte miejsce po pierwszej serii - do spółki ze Słoweńcem Peterem Prevcem, który osiągnął dokładnie taką samą odległość. Podczas drugiego skoku wiatr nie stanął już na szczęście na drodze Kamila Stocha. Polak "odpalił petardę", skacząc 137,5 m. Próba naszego skoczka była tak dobra, że nie zdołało wyprzedzić go ośmiu kolejnych zawodników. Byli to: Peter Prevc (135,5 m), Richard Freitag (133), Gregor Schlierenzauer (134,5), Marinus Kraus (118,5), Daiki Ito (134), Noriaki Kasai (127,5), Michael Hayboeck (131) oraz Stefan Kraft (132). Kamila Stocha wyprzedził dopiero wspomniany już Anders Fannemel, który sięgnął po zwycięstwo. Trzecie miejsca zajął natomiast Czech - Roman Koudelka. PŚ w Lake Placid. Kamil Stoch poza kadrą. Dawid Kubacki chce ścigać Halvora Egnera Graneruda W najbliższy weekend zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich zagoszczą w amerykańskim Lake Placid. Na skoczni zabraknie Kamila Stocha, który otrzymał wolne, po tym jak w niedzielnych kwalifikacjach w Willingen nie zdołał wywalczyć awansu do konkursu. Pod nieobecność naszego weterana kadra polskich skoczków narciarskich dowodzona przez trenera Thomasa Thurnbichlera wystąpi w Pucharze Świata w Lake Placid w składzie: Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek, Tomasz Pilch, Jan Habdas. Tymczasem Kamil Stoch w najbliższych dniach będzie mógł odpocząć, oczyszczając przy tym swoją głowę i zapominając na moment o skokach narciarskich. Potem wznowi treningi z myślą o tegorocznych mistrzostwach świata, które rozpoczną się w Planicy już za niespełna dwa tygodnie. Dawid Kubacki będzie chciał tymczasem w Stanach Zjednoczonych zmniejszyć stratę do zdecydowanego lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata - Halvora Egnera Graneruda. Po zmaganiach w Willingen norweski skoczek narciarski wyprzedza naszego reprezentanta o 238 punktów. Pokonanie go nie będzie jednak proste, bowiem w ostatnim czasie pochodzący z Oslo zawodnik imponuje swoją formą, dzięki której wygrał 8 z ostatnich 12 konkursów Pucharu Świata.