W ostatni weekend, w Titisee-Neustadt, Wąsek zajmował 14. i 11. miejsce. Teraz szykuje się do zawodów w Engelbergu, a następnie do Turnieju Czterech Skoczni. Do tej pory, w sześciu konkursach Pucharu Świata w tym sezonie zgromadził 76 punktów. Choć sezon dopiero się zaczął, to 23-latek już pobił swoje najlepsze osiągnięcie w karierze, gdy w sezonie 2020/21 zgromadził 62 punkty w klasyfikacji generalnej. - Nigdy nie byłem w lepszej dyspozycji. Ciągle coś mi umyka i mam problemy z pozycją dojazdową, a te rozbiegi bardzo się różnią. W Titisee-Neustadt mieliśmy naturalne tory, nie do końca płaskie i wycinanie w lodzie. W Engelbergu jest już równo jak na stole, więc dobrze objeździć się przed zawodami i złapać dobre czucie - przyznał Wąsek, w rozmowie z portalem skijumping.pl. Zamiast skakać, zjeżdżali na nartach Wąsek zdradził też, że w środę, trener Thomas Thurnbichler nietypowo zagospodarował czas swoim podopiecznym. Zabrał ich bowiem na... narty zjazdowe. Często, zwłaszcza w trakcie sezonu, skoczkom zabrania się jazdy na nartach, ale austriacki szkoleniowiec ma na ten temat inne zdanie. - Śmiałem się, że miałem poczucie robienia czegoś złego, idąc na narty, choć idę z trenerami... Ostatnie lata chyba do tego doprowadziły, że trochę inaczej patrzy się na narty, jakby to było coś złego. Poszliśmy, zjechaliśmy trzy razy i fajnie zleciało nam popołudnie. Udało nam się zresetować i odpocząć od skoków - zdradził skoczek.