W ten weekend nie należy się spodziewać dyskwalifikacji po konkursie. Wszystko dlatego, że - jak poinformował Kacper Merk z Eurosportu - wszyscy kontrolerzy są na górze skoczni. To ma być testowy weekend dla FIS i jeśli ten sposób kontroli zawodników się sprawdzi, to być może będzie stosowany w przyszłości. Kamil Stoch dawno nie miał takiej serii Skoki narciarskie. Nowy sposób kontroli zawodników przez FIS - Ten weekend w Sapporo ma być właśnie próbą nieco innej kontroli. Tym razem zawodnicy mają być kontrolowani przed startem, a nie po konkursie. Nie znam jednak szczegółów i w ogóle trudno mi sobie w ogóle taką sytuację wyobrazić - powiedziała Agnieszka Baczkowska, Polka, odpowiadająca za kontrolę sprzętu w FIS, w rozmowie z Interia Sport. Na razi o żadnych wnioskach nie można mówić. Sam kontroler sprzętu w PŚ wstrzymuje się z oceną. - Przetestowaliśmy tę kontrolę w Sapporo i ocenimy ją po tym weekendzie. Nie na każdej skoczni będzie to możliwe ze względu na przestrzeń. To też jest jeden z wariantów na przyszłość - przyznał Christian Kathol, kontroler sprzętu w Pucharze Świata, w rozmowie z Interia Sport. Pomysł kontroli na górze był już kiedyś w grze, ale się nie przyjął. Wszystko dlatego, że wiązał się on z problemami dla zawodników. Teraz jednak została wdrożona chyba nieco inna jego wersja. - Kontrola kontrolą, ale co dalej? - pytała Baczkowska, dodając: - Takie pomiary trzeba rozpocząć odpowiednio wcześniej, bo przecież nie może być tak, że zawodnik spóźni się na start. Skoro robi się to odpowiednio wcześniej, to przecież potem trzeba tych zawodników teoretycznie pilnować. Kto to ma robić i jak? Nie wiem. Nie mówię, że jestem przeciwna kontroli na górze skoczni, ale po prostu nie potrafię sobie tego wszystkiego wyobrazić. Sama jestem też ciekawa wniosków, jakie przedstawią panowie. Pierwsza ofiara nowej kontroli w Sapporo Pierwszą ofiarą kontroli na górze skoczni padł amerykański skoczek Casey Larson. Jak się okazało, zawodnik nie został dopuszczony do kwalifikacji z powodu "długości krocza". Wysokość krocza od tego sezonu nie jest mierzona u skoczków, a wynika z pomiarów ciała, jakie wdrożyła FIS przed sezonem. - Do tej pory skoczkowie stali i urządzenie, jakie nazywaliśmy "combo", mierzyło wzrost i krocze jednocześnie. Teraz pomiar zawodnika przed sezonem był dokonywany na leżąco. Do kątownika z magnesem dokładaliśmy dalmierz laserowy, a następnie po tym, jak zawodnik położył się na stole, dotykając stopami ściany, przykładaliśmy ten kątownik do głowy. Tak dokonywaliśmy pomiaru długości ciała - mówiła kontrolerka sprzętu, Agnieszka Baczkowska w rozmowie z Interia Sport.