Nie tylko Piotr Żyła. Upadki polskich skoczków
Upadki są niestety nieodłączną częścią skoków narciarskich. W niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Wiśle boleśnie doświadczył tego Piotr Żyła, ale jeszcze groźniejsze wypadki podczas zawodów mieli inni nasi reprezentanci.
Piotr Żyła upadł przy lądowaniu na skoczni w Wiśle. Wyglądało bardzo groźnie. Przez chwilę się nie ruszał, jego twarz była mocno zakrwawiona, ale wstał i opuścił skocznię o własnych siłach. Badanie tomografem komputerowym wykluczyło poważniejsze urazy.
Dawid Kubacki miał bardzo groźnie wyglądający upadek podczas konkursu Pucharu Świata w Niżnym Tagile w 2014 roku.
Krótko po wyjściu z progu dostał silny podmuch wiatru, przez co stracił równowagę w powietrzu i runął na zeskok.
Dawid wykazał się kocią zwinnością, dzięki czemu udało mu się zminimalizować skutku upadku.
Aż trudno uwierzyć, że skończyło się jedynie na potłuczeniach.
Tomasz Pochwała stracił równowagę tuż po wyjściu z progu podczas treningu na mamuciej skoczni w Planicy w 2002 roku.
Spadł na 70. metrze, a potem z impetem koziołkował przez kolejnych 180. Wyglądało koszmarnie.
Trafił do szpitala z wstrząśnieniem mózgu, naderwanymi więzadłami w kolanie i z poważnie odrapaną twarzą.
Sam przyznał, że po obejrzeniu nagrania wypadku, zastanawiał się, jak udało mu się przeżyć...
Adam Małysz dokonywał cudów na skoczniach, lądując niemal na płaskim.
Po kolejnych fantastycznych skokach fani, trenerzy i rywale często zadawali sobie pytanie: "Jak to możliwe, że ustał?"
W lutym 2004 roku miał jednak bardzo poważny wypadek na treningu przed zawodami w Park City. Po lądowaniu krawędziowała mu lewa narta. Wywrócił się i tak mocno uderzył głową o zeskok, że pękł mu kask.
Trafił do szpitala z silnym bólem głowy i bolesnymi ranami na twarzy. Okazało się, że doznał wstrząśnienia mózgu. Musiał zakończyć sezon.
Konkurs Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi w 2011 roku miał być wielkim świętem Adama Małysza, który zbliżał się do końca kariery.
W trudnych warunkach, przy gęsto padającym śniegu, upadł podobnie jak siedem lat wcześniej w Park City.
Po lądowaniu odjechała mu lewa narta i solidnie się potłukł. Na Wielkiej Krokwi zapanowała absolutna cisza.
Kibice odetchnęli z ulgą, gdy nasz Orzeł pokazał, że nic poważnego mu się nie stało. Zeskok opuścił jednak w toboganie.
To był jeden z tych wypadków, po którym trudno uwierzyć, że nie skończyło się tragicznie.
Marcin Bachleda wybił się z progu, po czym nagle runął 65. metr mamuciej skoczni w Trondheim.
Mocno uderzył o zeskok, a potem sunął po nim przez ponad 150 metrów.
Ciarki przechodziły po plecach! Tymczasem szybko się podniósł, otrzepał i zjechał na dół o własnych siłach.
Groźnie wyglądał upadek Macieja Kota na skoczni w Titisee-Neustadt w 2017 roku.
Wylądował pewnie, ale wpadł w dziurę, podcięło mu lewą nartę i upadł przy dużej prędkości.
Obróciło go na zeskoku, ale na szczęście obronił się przed koziołkowaniem i uniknął poważnych urazów.
Kamil Stoch był w fantastycznej formie podczas Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2016/2017 i wygrał prestiżowe zawody.
W Innsbrucku najadł się jednak trochę strachu po upadku na treningu.
Oddał kapitalny skok, ale odpięła mu się linka trzymająca but i upadł, mocno uderzając barkiem o zeskok.
Większość groźnie wyglądających upadków na skoczniach narciarskich kończy się niegroźnymi stłuczeniami, ale Jakub Wolny miał dużego pecha podczas kwalifikacji do konkursu głównego w letniej Grand Prix w Klingenthal w 2014 roku.
Naderwał więzadło w kolanie i ta kontuzja na długie miesiące zastopowała rozwój jego kariery.
Konieczna okazała się operacja, a potem druga, w efekcie stracił cały rok.
MZ