"Nie skreślajmy go". Trener apeluje ws. polskiego talentu
Kiedy kilka lat temu Tomasz Pilch pojawił się na skoczni, z miejsca został uznany za wielki talent. Zaczął coraz lepiej spisywać się w Pucharze Kontynentalnym, gdzie nawet wygrywał konkursy, był w czołówce mistrzostw świata juniorów. Potem jednak zaczął prezentować się coraz słabiej. Jednak doświadczony trener Józek Jarząbek w rozmowie ze "Sportowymi Faktami" apeluje, by go nie skreślać, bo Polska może stracić kolejny wielki talent.

Początek jego kariery w zawodach międzynarodowych miał miejsce w sierpniu 2015 roku. Wówczas zadebiutował w zawodach FIS Cup w Szczyrku i zdobył pierwsze punkty. We wrześniu 2016 roku brał udział w letnim Pucharze Kontynentalnym, a na mistrzostwach świata juniorów w 2017 roku był 25. indywidualnie oraz 5. w drużynie. W tym samym roku odniósł także zwycięstwo w ramach zawodów Pucharu Kontynentalnego w Whistler.
Zaczął pojawiać się również w zawodach Pucharu Świata, gdzie nawet kilka razy zapunktował. Jednak lata mijały, a Pilch nie rozwijał się tak, jak oczekiwaliby tego kibice i działacze. Prywatnie siostrzeniec Adama Małysza zaczął popadać w przeciętność i już nawet w zmaganiach Pucharu Kontynentalnego miał problemy, żeby wejść do czołowej "10".
Polska może stracić wielki talent. Ważny apel trenera
Wielu dziennikarzy i kibiców zdążyło już skreślić Pilcha, skupiając się raczej na innych zawodnikach, którzy rokują bardziej niż ten niegdyś wielki talent. Jednak doświadczony trener Józef Jarząbek w rozmowie ze "Sportowymi Faktami" apeluje, by go nie skreślać, bo Polska może przez to stracić kolejny wielki talent.
Jeśli się go dziś przekreśli, to stracimy wielki talent. W skokach, aby osiągać dobre rezultaty, potrzeba pełnego zaufania skoczka do trenera i na odwrót. Jeśli tego nie ma, to często po prostu nie wychodzi
"Moim zdaniem, gdy coś nie idzie, to najlepiej wrócić do źródła, czyli trenować z pierwszym szkoleniowcem. To powinno wiele dać i byłoby niezłym rozwiązaniem" - dodaje ten doświadczony trener przypominając, że niegdyś nawet Apoloniusz Tajner "odsyłał" Adama Małysza do jego pierwszego trenera Jana Szturca, żeby popracowali razem.
Niepokój o zaplecze w reprezentacji Polski
Ostatnie sezony, nawet abstrahując od formy Pilcha, to niepokojąco słaba forma zaplecza. Młodzi skoczkowie nie potrafią przebić się do pierwszej reprezentacji, a kiedy już dostają szansę w Pucharze Świata, wyraźnie odstają od starszych zawodników. Ostatnio w Pucharze Kontynentalnym błysnął co prawda Maciej Kot, wygrywając w Lillehammer, ale nie zapominajmy, że to skoczek mający już 32 lata i jest jednym z najbardziej doświadczonych w całym pionie centralnym.
W czasie Pucharu Świata w Wiśle na problem z kadrą B wskazał Jakub Wolny, który całą winę zrzucił na trenera Davida Jiroutka. PZN stanął jednak po stronie szkoleniowca i zawiesił skoczka na jakiś czas. Inni zawodnicy z zaplecza nie dołączyli do Wolnego, stąd sprawa nieco przycichła.
Powoli odchodzi nam złote pokolenie w skokach narciarskich. Nie wiadomo, ile jeszcze potrwają kariery Kamila Stocha, Dawida Kubackiego czy Piotra Żyły. Po nich po medale mistrzostw świata juniorów sięgało wielu zawodników, ale nikt nie potrafił osiągać w dorosłych skokach tyle, co oni. Co dalej z polskimi skoczkami? W rozmowie z Interią Adam Małysz zdradził, że plan szkicuje już Thomas Thurnbichler.


