Czytaj też: Thurnbichler wziął się za skoczków. Są pierwsze szczegóły Michał Białoński, Interia: Jakie masz szanse zakwalifikowania się do kadry A? Po roku eksperymentu PZN odchodzi od połączonych kadr A i B. Maciej Kot: Kadry będą oficjalnie ogłoszone około 20 czy 24 kwietnia. Kadra A, to dla mnie na razie wydaje się być na wyrost. Nie spodziewam się powołania do niej, patrząc realnie na wyniki. Dla mnie w tej chwili nie ma większego znaczenia, w której grupie szkoleniowej będę. Maciej Kot w I części wywiadu dla Interii: Przyjechali Thurnbichlerowie? Mogłeś pakować sprzęt i wracać do domu Oczywiście, ambicje są, aby wrócić jak najszybciej do kadry A i trenować z pierwszą grupą, natomiast najważniejsze jest, abym miał możliwości treningowe, dostęp do zaplecza, do całego sztabu szkoleniowego. Maciej Kot: We współpracy kadry A i B jest jeszcze duża rezerwa Thrunbichler jako jeden z celi stawia sobie zasypanie przepaści, jaka w umiejętnościach dzieli trójkę liderów z szerokim zapleczem. Dostrzega potencjał u młodzieży i zapewnia, że w kilka lat to się uda. Nie wyobraża też sobie, aby istniały jakiekolwiek tajemnice w metodach treningowych, czy nowinkach sprzętowych pomiędzy poszczególnymi kadrami - tą A, B czy juniorską. Jak się na to zapatrujesz? - Pozytywna rywalizacja między grupami jest dobra. Ona pozwala wykrzesać trochę więcej z siebie, pomaga jeszcze lepiej się zmotywować. Natomiast jeżeli pojawiają się tajemnice, kombinowanie przy sprzęcie, takie, żeby inni tego nie widzieli, żeby nie "sprzedać" tej informacji do kadry B i chowanie się przed drugą grupą, to nie do końca jest zdrowe. Finalnie nie służy nikomu. Ani kadrze A, ani jej zapleczu. Myślę, że w ostatnich latach zaczynało to wyglądać coraz lepiej. Temu też miała służyć jedna, duża grupa, z połączenia kadr A i B. Nie było w niej żadnych tajemnic. Adam Małysz: Nie mogliśmy ryzykować kolejnego roku z Doleżalem Natomiast uważam, że jest tu jeszcze duże pole do popisu, duża rezerwa w tym, żeby po podziale grup dobrze współpracować. Co masz na myśli? - Trzeba iść przede wszystkim w jedną stronę. Żeby później w zimie, kiedy zawodnik z kadry B jedzie na Puchar Świata, czy zawodnik z kadry A - na Puchar Kontynentalny, czy junior wskakuje do PŚ, czuł się cały czas tak samo jak w swojej grupie. Żeby obowiązywała te same zasady i metody treningowe. Taka sama wizja skoków i ten sam sprzęt. Żeby od początku zawodnicy uczyli się skakać w takim samym środowisku jak ci najlepsi. Myślę, że Thomas też chce do tego doprowadzić, aby juniorzy i zaplecze mieli ten sam dostęp do najlepszego sprzętu i najlepszych metod. Żeby trenować wedle wspólnego pomysłu, dzięki czemu ta przepaść powinna być zasypana i młodzi będą mogli doszlusować do liderów. Małysz: To był krytyczny moment negocjacji z Thurnbichlerem Maciej Kot: Wizja Thurnbichlera? Ma wrócić radość i chęci do skakania Jak odebrałeś zmianę w systemie przygotowań, którą zapowiedział nie tylko Thomas Thurnbichler, ale też dyrektor Adam Małysz? Właściwe treningi przed nowym sezonem rozpoczną się dopiero końcem kwietnia, a być może nawet w maju. Do tej pory przygotowania - od obozu regeneracyjnego - zaczynały się kilka dni po powrocie z Pucharu Świata w Planicy, a więc sezony nakładały wam się na siebie. - Tych obozów regeneracyjnych tak naprawdę nie było. Od razu wchodziliśmy do siłowni do bardzo ciężkich treningów motorycznych. Jak się przekonaliśmy, akurat Thomas nie jest zwolennikiem takiego systemu, żeby od razu wracać na siłownię i ciężko trenować. Dla niego bardzo ważne jest, aby zawodnik na początku sezonu letniego, który - też nie ukrywajmy - jest bardzo długi, był w stu procentach zdrowy i gotowy do treningu. Ważne też, by miał odświeżoną głowę, by był psychicznie gotowy i chętny do skakania. Wiadomo, że chęci i radość z tego sportu są bardzo ważne. Tak właśnie Thomas naświetlił nam swoją wizję. Ale to też nie jest tak, że nic nie robimy i leżymy do góry brzuchami. Jesteśmy sportowcami i cały czas musimy się utrzymywać w reżimie dietetycznym, ale też treningowym. Mamy narzucone minima, które w ciągu tygodnia musimy wypełnić: ile godzin takiego treningu, a ile innego. Jest określona liczba godzin rozciągania, wytrzymałości, stabilizacji. Nasza inwencja polega na tym, aby rotować jakość i długość treningu, natomiast cały czas coś musimy robić, żeby być w gotowości bojowej i dobrej formie fizycznej na początku sezonu. Właśnie temu miało służyć to pierwsze spotkanie z Thurnbichlerem, na którym pokazywał nam konkretne ćwiczenia, jakie możemy wykonywać w domu. Maciej Kot: Thurnbichler zareagował natychmiast Idzie nowe? - Nasz system treningowy znacząco różnił się od tego austriackiego. Tam po zakończeniu sezonu zawodnicy wracają do klubu i w nim przygotowują się aż do początku sezonu. Thomas powiedział nam: "Róbcie to, co wam mówią trenerzy. Ja im ufam, a w maju rozpoczniemy wspólne przygotowania". Zwróciliśmy uwagę Thomasowi, że u nas to nie działa jak w Austrii, że po zakończeniu sezonu pozostajemy bez planu i nie ma niestety współpracy z trenerami klubowymi. Jaka była reakcja Thurnbichlera? - Zareagował bardzo fajnie. Powiedział: "Ok. Dlatego właśnie przyjechałem do Polski i chcę rozmawiać, bo nie wiedziałem jak to wygląda". Za tymi słowami poszły bardzo szybkie działania. Wysłał nam plan treningowy, pokazał ćwiczenia. To pozytywne zaskoczenie: bardzo szybko stara się coś zmienić, adaptuje się na takie... Niespodzianki? - Informacje, jakie otrzymuje od zawodników i ich potrzeby. Jego treningi zupełnie się różnią od dotychczasowych i muszę powiedzieć, że one pokazują w nas bardzo duże pole do poprawy. Z Thurnbichlerem w treningu uczestniczyli też asystenci Mathias Hafele i Marc Noelke, którego nazywa prawą ręką? - Na treningu był bez nich, za to towarzyszyli mu Maciej Maciusiak, Daniel Kwiatkowski, Grzesiek Miętus ze sztabu kadry juniorów, żeby podpatrywać i współpracować. Na tym etapie każdy ze współpracowników ma trochę inne zadanie, każdy ciężko pracuje, natomiast mamy z nimi także kontakt. Maciej Kot: Thurnbichler dobrze zareagował na słowa Kamila Stocha, Piotrka Żyły i Dawida Kubackiego Czyli przyszła pora na nowe otwarcie dla wszystkich? Thurnbichler nie ma też żalu do Kamila Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego za to, że murem stanęli za Michalem Doleżalem. Uważa to za przejaw lojalności. - Widziałem tę wypowiedź. Oczywiście, upatruję w tej zmianie szansę dla siebie, którą będę chciał wykorzystać. Jest to oczywiście biała kartka papieru, którą każdy zawodnik zapisze od nowa. Wyciągając wnioski z poprzednich sezonów, pewnych błędów można nie powielić, można wprowadzić zmiany i wykorzystać to świeże spojrzenie trenera na metody treningowe, samą wizję skoku. Sam system treningowy, który mocno się zmienił, pozwoli nam na krok do przodu i odczuwanie radości. Monotonia nie jest wskazana, trzeba cały czas iść naprzód, zmieniać się, żeby krok po kroku zmierzać w kierunku swoich celów, a one są cały czas ambitne. Jestem w pełni zmotywowany i zamierzam szansę wykorzystać jak najlepiej. Nowa miotła trenerska jako cel nadrzędny ma postawione igrzyska 2026 r. Te ostatnie przeszły ci koło nosa. Masz dopiero 30 lat, więc metryka powinna cię puścić na następne? - Wydaje się, że tak. Grunt, żeby dyspozycja okazała się być właściwą. Występ na IO to największe marzenie sportowca. Czytaj także: Adam Małysz: Nie przypuszczałem, że Stoch z Żyłą mogą się tak zachować Rozmawiał: Michał Białoński