Wówczas na skoczni normalnej Rune Velta wywalczył złoto, a na dużej brąz. Norwegia wygrała też konkurs drużynowy i była druga w mieszanym. Z tamtej ekipy nie ma trzech skoczków - Anders Bardal, Anders Jacobsen i Velta zakończyli kariery. Ich następcy, którzy mieli kontynuować pasmo sukcesów, zdaniem Stoeckla "obecnie nie istnieją". "Anders Fannemel i Johann Forfang są bez formy, a nasz najlepszy zawodnik Kenneth Gangnes jest kontuzjowany. Drużyna nie jest w formie, a w dodatku zostaliśmy wyprzedzeni przez Polaków, Niemców i Austriaków jeżeli chodzi o technikę i sprzęt, buty, narty i kombinezony, a przede wszystkim o ich indywidualne dostosowanie" - podkreślił szkoleniowiec. Jego zdaniem rywale, zwłaszcza Polacy, zrobili w tej kwestii ogromny postęp. "Nasz krawiec pracuje intensywnie nad nowym materiałem, krojem i szwem. Mam nadzieję, że zdąży" - powiedział Stoeckl w rozmowie z dziennikiem "Verdens Gang". Gazeta skomentowała obecną sytuację w reprezentacji skoczków porównując do biegów narciarskich. "To tak, jakbyśmy nagle przed mistrzostwami stracili takie gwiazdy jak Therese Johaug, Marit Bjoergen, Heidi Weng, Pettera Northuga i myśleli dalej o medalach". Ekspert od skoków narciarskich kanału telewizji NRK i były reprezentant kraju Johan Remen Evensen stwierdził, że "jedynym światłem w tym tunelu i nadzieją są Daniel Andre Tande i Maren Lundby. Oni mają potencjał do wygrywania i szanse na medale w Lahti lecz tylko w konkurencjach indywidualnych. Drużynowo właściwie już przegraliśmy".