Dla kadry prowadzonej przez Thomasa Thurnbichlera niedzielny konkurs był najlepszy w tym sezonie. W "30" było aż sześciu naszych zawodników. W sumie Polacy zdobyli 82 punkty do Pucharu Narodów. To wynik blisko bardzo dobrego, bo za taki uznaje się granicę 100 pkt. W ubiegłym sezonie Biało-Czerwoni mieli tylko dwa lepsze konkursy. Gra idzie o posadę Thomasa Thurnbichlera. Zdecydowane słowa Adama Małysza Przed Polską tylko potęgi. Są powody do optymizmu W niedzielnym konkursie w Wiśle więcej punktów od Polaków zgromadziły tylko Niemcy i Austria. Biało-Czerwoni byli choćby przed Norwegami. I to z pewnością jest zastrzyk optymizmu. Po raz pierwszy od marca 2023 roku w "20" konkursu Pucharu Świata mieliśmy aż czterech skoczków. W Wiśle odzyskaliśmy Jakuba Wolnego, który zasłużył na miejsce w kadrze po szalenie ciężkiej pracy latem. 29-latek wskoczył do "20", co udało mu się tylko raz w czterech ostatnich sezonach. Ta kadra ma obecnie dwóch liderów i nie jest nim żaden z naszych wielkich mistrzów. Piotr Żyła i Kamil Stoch wciąż mają problemy z ustabilizowaniem swoich skoków. Coraz lepiej to wygląda w przypadku Dawida Kubackiego, ale u niego postęp idzie dość mozolnie. Wydaje mi się jednak, że już niebawem będzie w stanie konkurować z najlepszymi. Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, ciągle analizuje sytuację z Thurnbichlerem i Alexandrem Stoecklem, dyrektorem sportowym związku. Z niej wynika, że nasi starsi zawodnicy mają problemy z dostosowaniem techniki do zmian w sprzęcie, jakie niedawno zaszły. U nich ten proces przestawiania się będzie trwał nieco dłużej, niż u młodszych skoczków. - Zmieniony został trochę sprzęt i on preferuje zawodników, którzy atakują i idą do przodu. Wtedy nakręca ich i dzięki temu lecą szybciej. Tak robią właśnie Austriacy, Norwegowie. Nasi zostali w stylu niemieckim, który przyprowadził tu Stefan Horngacher. Polega on na pchaniu mocno w próg i odbiciu. To powoduje, że zaczyna brakować prędkości w drugiej fazie lotu - mówił Małysz. Taki styl skakania od lat mieli Aleksander Zniszczoł i Wolny. Dlatego im łatwiej jest teraz dostosować się do zmian. Adam Małysz pod wrażeniem postępu Pawła Wąska. Będzie bił się o podium w Pucharze Świata Małysz z kolei jest pod wrażeniem wielkiego postępu, jaki zrobił w ostatnich miesiącach Paweł Wąsek. On już latem pokazywał się z bardzo dobrej strony, a teraz tylko potwierdza przynależność do światowej czołówki. Za skoczkiem z Ustronia najbardziej udany weekend w karierze. Po Wiśle zatankował do pełna bak pewności siebie i teraz ze spokojem może ruszać na kolejne grudniowe konkursy. To tylko kwestia czasu, jak zacznie się bić o podium w Pucharze Świata. To samo tyczy się Zniszczoła, który notuje najlepszy początek sezonu w karierze. W Wiśle obaj byliby pewnie w "10", gdyby nie pewien detal. Wystarczy poprawić ten element i z pewnością wyniki będą o wiele lepsze. Od tego sezonu sędziowie bardziej rygorystycznie podchodzą do lądowania i tu właśnie można sporo zyskać, jak i stracić. - Żal tego, że nie udało się wskoczyć do "10". Tym bardziej że w niedzielę zabrakło mi telemarku w pierwszej serii. Mogłem mieć więcej punktów i wtedy byłaby ta "10". To akurat jest jeden z prostszych błędów do poprawienia - mówił Wąsek, któremu w sobotę zabrakło punktu, a w niedzielę 0,1 pkt., by wskoczyć do "10". W tym drugim konkursie bliski tego był Zniszczoł. Jemu zabrakło 0,3 pkt. I pewnie byłby w "10", gdyby nie telemark. Wiślanin w czasie weekendu w Wiśle wspominał też o tym, że w naszej ekipie tkwią jeszcze rezerwy w sprzęcie i tam będzie można coś pogrzebać. Małysz także mówił o tym, że docierają do niego informacje, jakoby sprzęt Polaków - choć mamy najlepszych fachowców na świecie - nie był jeszcze idealny. Wyraźnie od początku sezonu odskoczyli Niemcy i Austriacy. W weekend w Wiśle było słychać, że najprawdopodobniej znaleźli coś, czego nie mają jeszcze inne ekipy. Zwłaszcza podkreślają to Norwegowie, którzy przecież latem wyraźnie dominowali, a teraz muszą uznać dwóch wspomnianych nacji.