Dla Stefana Huli to wielkie wzywanie. Niemal od razu z roli sportowca przeszedł na drugą stronę. I jak przyznał w rozmowie z Interia Sport, wcale nie jest to takie proste. - Kiedy byłem zawodnikiem, to musiałem zrobić to, co kazał trener, a potem miałem czas na regenerację. Wiadomo, że była też analiza, czy praca z kombinezonami. Teraz jednak perspektywa u mnie zmieniła się o 180 stopni i to ja muszę wszystkiego pilnować i organizować różne rzeczy. Przyzwyczajam się do tego, ale też pasuje mi to, bo lubię być aktywny. Na razie jest to dla mnie jednak trochę trudne, bo jest wiele nowych rzeczy - powiedział Hula w rozmowie z Interia Sport. Thomas Thurnbichler odkrył karty. Jest kadra polskich skoczków na igrzyska europejskie - Czy to będzie dla mnie duże wyzwanie? Zobaczymy. Za nami jest już kilka wspólnych treningów i jestem zadowolony. Jest fajna atmosfera, a dziewczyny są zmotywowane. Teraz trzeba tylko cierpliwie pracować, by pójść do góry - dodał. Niezwykły transfer w polskich skokach Tym samym przekazał nam dwie ważne wiadomości. O atmosferze, bo w ostatnich kilkunastu miesiącach tej praktycznie w kadrze kobiet nie było, a także o motywacji, bo z tą z kolei różnie bywało. - Może zadziałał efekt nowej miotły, bo w końcu w kadrze kompletnie zmienił się sztab szkoleniowy, który wniósł nieco świeżości. Poza tym trener Harald Rodlauer jest szkoleniowcem ze światowego topu. To wielki trener, który ma doświadczenie nie tylko w pracy z dziewczynami. To, że udało się go ściągnąć do Polski, jest naprawdę świetną informacją. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że nasze zawodniczki będą jak najwięcej czerpały z tej współpracy - mówił szczyrkowianin. Rzeczywiście transfer tego trenera jest niezwykły. I chyba największy w polskich skokach. Przecież jeszcze niedawno wprowadził na szczyt Austriaczki. Po Kryształową Kulę sięgała Sara Marita Kramer, a także Eva Pinkeling. Przyjście Rodlauera można porównać trochę do piłki nożnej. To tak, jakby Pep Guardiola przyszedł do Rakowa Częstochowa. Takie porównanie z pewnością pozwoli lepiej wyobrazić sobie, do czego tak naprawdę doszło w kobiecych skokach w Polsce. - Może trochę tak - śmiał się Hula, dodając: - Wiadomo jednak, że nie zrobimy cudów i z dnia na dzień dziewczyny nie zaczną wygrywać. Czeka nas mozolna praca. Musimy w tym wszystkim być cierpliwi i robić krok po kroku. Dziewczyny też o tym wiedzą, że nie mogą się napalać. Ważne, by do treningów podchodziły z poświęceniem i pełną motywacją, a wtedy na pewno przyjdą efekty. Chcemy też, by to nie była zamknięta grupa i więcej dziewczyn mogło korzystać z tego systemu. Kto, jak kto, ale Hula doskonale wie, co to cierpliwość. Gdyby nie to, a także solidna praca, to nie zostałby medalistą olimpijskim i mistrzostw świata w lotach. Nigdy się nie poddał i został za to nagrodzony. Hula jest już po kilku rozmowach z Rodlauerem. Kadra prowadzona przez Austriaka nie ma jeszcze postawionych celów. Na razie trwa bowiem etap poznawania się. - Dla mnie to wszystko jest nowe. Dla Haralda też. U niego do tego doszła zmiana otoczenia. Potrzebuje czasu na aklimatyzację i poznanie zawodniczek. Jasnym jest jednak, że chcemy robić postępy. Dziewczyny przede wszystkim muszą bardziej uwierzyć w siebie, bo za tym pójdzie pewność na skoczni. Są też pomysły na to, co zrobić, by wyglądały lepiej technicznie i motorycznie. Nie ukrywam, że też bardzo się cieszę z możliwości pracy z tak znakomitym szkoleniowcem. To jest przecież wielka postać w skokach - przyznał Hula, który dopiero raczkuje w trenerskim środowisku. Nowa era w skokach narciarskich w Polsce. Wielki nazwisko dołącza do PZN