"Najpierw było trochę ponad 30 osób, potem prawie 50. Ostatnio wystąpiło już ponad 60 całkowitych amatorów, a teraz mamy zapisanych i opłaconych przeszło 80 osób. Skakał już 90-latek i kilkuletnie dzieci, czasem dzieci byłych wyczynowych skoczków. Niewiarygodne, jak to się rozniosło. Nikt by nie przypuszczał, zwłaszcza patrząc po innych konkursach dla skoczków-amatorów. Nikt od wybuchu małyszomanii nie miał takiej frekwencji" - mówił Adam Bała z grupy inSJders, która współorganizuje wydarzenie wraz z twórcą skoczni, Mateuszem Seremakiem, który zbudował ją dla swojego syna. To miała być ostatnia inwestycja Obajtka w Orlenie. W grze ponad 25 milionów Skoki narciarskie w Ruczynowie to piękna inicjatywa Mateusz Seremak opowiadał, że skocznię postanowił zbudować dla swojego syna, który zafascynował się tą dyscypliną. Młodzian wyjechał do szkoły w Szczyrku, gdzie uczy się tego, jak dobrze skakać na nartach, ale domowa skocznia pozostała. Od 2020 roku regularnie odbywają się tam zawody dla tych, którzy chcą sprawdzić, jak to jest poczuć się jak Kamil Stoch czy Dawid Kubacki, ale na nieco mniejszym rozmiarze skoczni. Najlepsi z biorących udział w zawodach, czyli Dawid Kaszuba, Wiktor Węgrzynkiewicz i Paweł Toborek, doskoczyli do 8 metra. Drugi z nich twierdzi, że dalej doskoczyć z takiego rozbiegu już się nie da, ale z pewnością uczestnicy tej edycji postarają się zawalczyć z tym przekonaniem. Proste zasady jako kontra dla współczesnych skoków Organizatorzy chcieli uczynić konkurs jak najbardziej widowiskowym, a przy tym zrozumiały. Od samego początku twierdzili, że liczy się tylko odległość i nie będzie u nich żadnych śladów metod znanych z konkursów Pucharu Świata. Odległość to punkty, a podpórka lub upadek kosztują kolejno jedno lub dwa oczka. Legenda skoków komentuje zatrudnienie Stoeckla. Ważny sygnał "Przede wszystkim są proste w odbiorze. Metry to punkty i w przypadku podpórki albo upadku to od nich odejmuje się 1 lub 2 pkt. O kolejności miejsc od początku decydowało u nas, kto uzbiera ich najwięcej. Tylko i aż tyle. Against modern ski jumping, jak to mówią: bez przeliczników, taktycznych zmian belek, matematyki, delegatów" - mówił Mateusz Seremak. Nagrania z konkursu miał widzieć również aktualny dyrektor zawodów Pucharu Świata, Sandro Pertile. Włoch był już też na imprezę zapraszany, ale jak dotąd nie przyjechał. W tej kwestii wiele może się jednak zmienić, Ruczynów zyskał już sporą rozpoznawalność.