Klemens Murańka wielki, niespełniony talent Dotychczasowa kariera Klimka to gotowy scenariusz na film o wielkim, ale niespełnionym talencie. Miał 12 lat, gdy podczas Pucharu Świata w Zakopanem kamery towarzyszyły mu krok w krok, bo to przecież on miał tak naprawdę zastąpić Adama Małysza. W 2007 r., w wieku 13 lat, został wicemistrzem Polski i deptał po piętach rzeczywistemu następcy Orła z Wisły - Kamilowi Stochowi. Zadebiutował w PŚ 14 lat temu, pierwsze punkty wywalczył 10 lat temu, gdy by 21. był w Lahti. W 2015 r. z drużyną w składzie: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Jan Ziobro wywalczył brązowy medal MŚ w Falun. Przygodę ze skakaniem utrudniał kłody, jakie mu rzucało pod nogi życie. W 2015 r. omal nie stracił wzroku - choroba stożek rogówki. Operacja uratowała sytuację. Klimek zaczął naprawdę widzieć. Jego najlepszy jak na razie sezon w karierze, to 2020/2021. Wywalczył wówczas 141 pkt w PŚ, co dało mu 32. miejsce na świecie. Wyżej był tylko w 2014 r. gdy 132 pkt (m.in. otarł się o podium w Willingen) przełożyły się na 21 lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Miniony sezon, jak dla całej kadry skoczków, był zły, by nie rzec beznadziejny. Zaczął się dla niego fatalnie - z pozytywnym testem na COVID-19 trafił do izolatki w Niżnym Tagile. Później nie było ani odrobinę lepiej. Efekt? Zero zdobytych punktów w PŚ. W efekcie nowych porządków wylądował poza kadrami A i B, w tak zwanej grupie regionalnej, którą na stronie Polskiego Związku Narciarskiego opatrzono gwiazdką z wyjaśnieniem: "zawodnicy mają status kadrowicza i otrzymają pełne wsparcie PZN, ale trenować będą w ośrodkach bazowych pod okiem trenerów regionalnych". Czytaj też: Przełomowe słowa Stocha Jan Ziobro i Kazimierz Długopolski o Klemensie Murańce - Nie jestem w środku, ale podejrzewam, że być może przesunęli Klimka po to, żeby go zmobilizować. Wymusić na nim, aby starał się jeszcze bardziej - przypuszcza były skoczek Jan Ziobro, który był ekspertem Interii podczas IO w Pekinie. Doświadczony trener skoków Kazimierz Długopolski nie ma wątpliwości, że dla Murańki to degradacja. Klemensa śledzi od najmłodszych lat. Uważa, że nie należy jeszcze przekreślać Murańki. - Klemens ma przebłyski. W lecie zeszłego roku trenerzy kadry zapewniali, że z jego skakaniem idzie ku lepszemu, ale przyszła zima i było marnie. Szkoda byłoby go stracić, byłoby to wielką stratą dla polskich skoków. Murańka jest naprawdę dużym talentem - upiera się Kazimierz Długopolski. Dodaje, że wszystko nadal zależy od Klimka. - Jeżeli będzie nowymi porządkami podłamany, to jest pozamiatane. Ale jeśli będzie miał w sobie na tyle ambicji i determinacji, żeby się pokazać światu, to jestem przekonany, że dostanie jeszcze niejedną szansę w Pucharze Świata. Podkreślam jednak, determinacja jest najważniejsza! Klimek musi sobie zdawać sprawę, że to ostatni okres jego kariery. Taki wiek daje do myślenia, trzeba się podporządkować i coś wreszcie osiągnąć. A stać go na to! Takich talentów jak on, nie mamy - analizuje 71-letni szkoleniowiec. Wojciech Topór rozwiewa wątpliwości ws. Klemensa Murańki Murańka będzie oczkiem w głowie trenera Wojciecha Topora, który odpowiada za podhalański ośrodek bazowy w Zakopanem. Z powodu gorączki Klemens stracił ubiegłotygodniowe zgrupowanie w Krakowie, gdzie skoczkowie połączonych kadr trenowali pod okiem nowego trenera Thomasa Thurnbichlera. Z austriackim szkoleniowcem zdążył się jednak zapoznać i trenować razem z nim w Zakopanem. Wojciech Topór jak ognia unika słowa "degradacja" w zestawieniu z nazwiskiem Murańki. - Klimek jest normalnym kadrowiczem. Będzie miał ten sam sprzęt i możliwości treningowe, co skoczkowie z kadr A i B, a fakt, że trenuje w grupie regionalnej oznacza po prostu tylko inną ścieżkę, ale metody te same - wyjaśnia nowe porządku trener Topór. - Murańka ma teraz trening bardziej zindywidualizowany, ułożony wyłącznie pod niego, a to powinno zwiększyć jego motywację na przebicie się do Pucharu Świata. Na zawody pojadą najlepsi, bez względu na to, w której grupie trenują. Wszyscy będą traktowani jednakowo - precyzuje. Twierdzi, że w nowym systemie Murańka może tylko zyskać. - Mogę mu poświęcić o niebo więcej czasu niż do tej pory. Rok, czy dwa lata temu było po 12 skoczków w jednej kadrze, a teraz jestem do dyspozycji Klimka niemal 24 godziny na dobę. Dzięki temu udało nam się w minioną sobotę nadrobić stracony przez chorobę czas, a także będziemy mogli dopracować sprzęt, w czym otrzymamy pełne wsparcie nie tylko Thomasa, ale też Marca Noelke i Mathiasa Hafele - dodaje Topór, wymieniając nazwiska austriackich asystentów Thurnbichlera.