Jedna rzecz od razu wymaga podkreślenia: jeśli ktoś liczy, że wydarzenia z piątku, czyli wywalczony w nieprawdopodobnych okolicznościach tytuł mistrza świata przez Dawida Kubackiego i srebrny medal Kamila Stocha, wpłyną na decyzję 49-letniego Horngachera, to się grubo myli. Dający się poznać z racjonalnego podejścia do życia i wielkiego opanowania Austriak nie jest typem człowieka, który pod wpływem jednego wydarzenia, nawet tak spektakularnego, jak pełen dramaturgii konkurs na normalnej skoczni, zakończony happy-endem dla naszej kadry, w jednej chwili zrewidowałby swoje postanowienie, rzutujące na najbliższe lata. Zresztą osobiście dał temu wyraz w rozmowie z reporterem Eurosportu, gdy wprost zapytany, czy dwa medale mistrzostw świata wpłyną na jego postanowienie, wyprowadził reportera z błędu. - Moja decyzja nie zależy od tych wyników. Mamy za sobą tak dużo sukcesów, że ten nie może być decydujący - odparł Austriak. Gdy w pewnej chwili, po nieudanych konkursach na skoczni dużej i w drużynówce, zrobiło się nerwowo, a Adam Małysz nawet publicznie niemal zaapelował do Horngachera, by dłużej nie zwodził z ogłoszeniem planów, Austriak ani trochę nie zboczył z obranego kursu. Niczego nie wskórała nawet bezpośrednia rozmowa z dyrektorem PZN. Słynący z twardych zasad szkoleniowiec trzymał się początkowych ustaleń, że informację przekaże po zakończeniu mistrzostw. A te dla Orłów dobiegną końca dzisiaj konkursem drużyn mieszanych, który rozpocznie się o godz. 16. W sobotę okazało się, że na rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać dłużej, co wynika wprost z komunikatu, opublikowanego przez Małysza. "Niestety, na razie nie mam dobrych informacji dotyczących trenera kadry skoczków. Rozmawiałem ze Stefanem Horngacherem. Powiedział mi, że dostał konkretna ofertę od Niemców. Musi ją dobrze przemyśleć i poukładać sobie wszystko na spokojnie po mistrzostwach, więc nie da teraz odpowiedzi dotyczącej swojej przyszłości" - napisał na swoim oficjalnym koncie na Facebooku dyrektor w PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. A zatem w najbliższych dniach temperatura emocji będzie jeszcze bardziej szła w górę... Przypomnijmy, że finał bieżącego sezonu nastąpi 24 marca tradycyjnie w Planicy. W swoim zachowaniu Horngacher jest na tyle dyskretny, że nawet Małysz, będący przecież bardzo blisko Austriaka, cały czas nerwowo przebiera nogami. "Orzeł z Wisły" wprawdzie łudzi się, że sukces w Seefeld, mimo wszystko, może przechyli szalę przy podjęciu decyzji na stronę pozostania w Polsce, ale wyraźnie jest także pełen obaw. Austriak pracuje z polską kadrą od 2016 roku. Art