Selekcjoner reprezentacji Polski skoczków narciarskich Stefan Horngacher postanowił po konkursach Pucharu Świata w Willingen, że do Seefeld pojedzie pięciu zawodników: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Stefan Hula. Zabrakło miejsca dla Macieja Kota, który w niedzielnym konkursie w Willingen zajął 30. miejsce.- Niestety, ten drugi skok w konkursie był mocno spóźniony i to był główny błąd. Ciężko o stabilizację dobrych skoków, kiedy jest tak dużo zmian. Wiadomo, że wciąż szukam i staram się jak najszybciej znaleźć tę dobrą dyspozycję. Te dwa skoki nie były złe. Powiało optymizmem, ale takich skoków trzeba więcej, żeby można było myśleć o kolejnych krokach - skomentował Maciej Kot.27-letni zawodnik od początku sezonu spisuje się poniżej oczekiwań. W dotychczasowych konkursach zdobył zaledwie 25 punktów w klasyfikacji PŚ.- Niestety, przyszedł ten moment, że trzeba przyznać się do porażki i do tego, że jednak plan nie wypalił. Rozmawialiśmy długo z trenerem. Mam ogromny szacunek dla Stefana, że był w stanie o tym ze mną otwarcie porozmawiać. Podjęliśmy decyzję, że pojadę na Puchar Kontynentalny. Jest to dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie. Mógłbym pojechać na mistrzostwa świata, żeby brać udział w oficjalnych treningach. Jednak tych skoków byłoby mało i na pewno nie jest to wyzwanie, jakiego bym oczekiwał. Myślę, że najlepszym wyjściem jest wrócić do Pucharu Kontynentalnego, zrobić krok w tył, wrócić do takiej szkoły skoków narciarskich i powalczyć o podium w tych zawodach. Przede wszystkim mam takie poczucie, żeby dobrymi skokami, wynikami wywalczyć sobie miejsce w składzie na Raw Air. Chcę pozytywnym akcentem zakończyć ten sezon i walczyć do końca - zaznaczył. - Każdy widzi, jaka jest sytuacja. Jak najbardziej akceptuję decyzję trenera. Gdybym był na jego miejscu, też bym siebie nie wystawił w konkursach. To bardzo boli. Główne zadanie na teraz, to się z tym pogodzić. Wiadomo, że nie jest to łatwe, kiedy człowiek cały rok pracuje, nie ma rezultatu i trzeba przyznać się do porażki. Po sezonie przyjdzie czas, żeby pogadać i przeanalizować, dlaczego ten plan nie wypalił. Nie jestem typem zawodnika, który chce jechać na mistrzostwa świata po to, żeby spędzić miło dwa tygodnie w dobrym hotelu. Chcę walczyć do końca i pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć w kolejnych konkursach - zakończył Maciej Kot.W Seefeld skoczkowie rozpoczną walkę o medale w sobotę 23 lutego na obiekcie HS130. Dzień później odbędzie się konkurs drużynowy. Zawody na skoczni HS109 zaplanowano na 1 marca.Poprzednie MŚ odbyły się w Lahti, gdzie "Biało-Czerwoni" wywalczyli dwa medale. Polacy w składzie: Stoch, Żyła, Kubacki i Kot po raz pierwszy w historii zostali mistrzami świata w "drużynówce". Z brązowego medalu w konkursie indywidualnym cieszył się natomiast Żyła.