Skoki kobiet na mistrzostwach świata pojawiły się w 2009 roku w Libercu. Na debiut Polek trzeba było więc trochę poczekać. Karpiel ma 17 lat, a Rajda jest o rok starsza. Obie przyznają, że czuły stres, ale poczucie pisania historii im nie towarzyszyło. "Mistrzostwa nie są straszne. Na pewno wiąże się z nimi mnóstwo emocji i jest stres, bo to poważna impreza. Jednak jak już tu przyjechałam staram się traktować je, jak każde inne zawody" - przyznała Karpiel. "Stres był, trema była, ale zebrane doświadczenie wszystko to przewyższa" - dodała Rajda. Trener Marcin Bachleda przed podopiecznymi nie stawiał celu wynikowego. Rajda brakiem awansu do finałowej serii była jednak rozczarowana. Znacznie lepszy humor dopisywał Karpiel. "Mogę być z siebie zadowolona. Nie tylko z tego startu, ale również całego sezonu. Jest najlepszy w mojej karierze. Zebrałam w nim mnóstwo doświadczenia. Wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Jestem wniebowzięta" - podkreśliła. Polki czeka jeszcze rywalizacja w sobotnim konkursie drużyn mieszanych. Na razie nie wiadomo, kto dołączy do nich z męskiej kadry. "Miksty to będzie nagroda za cały sezon. Włożyłyśmy mnóstwo pracy w ostatnim roku. Pewnie, że chciałybyśmy skakać z kimś tak utytułowanym jak Kamil Stoch, ale przecież wszystko zależy od planów chłopaków na ten sezon" - powiedziała Karpiel. "Chłopaki mają u nas olbrzymi autorytet. Dziwnie jest stać obok kogoś, kto tak wiele osiągnął, ale coraz częściej się spotykamy i to onieśmielenie powoli zanika" - dodała. Karpiel skoki zaczęła trenować, gdy miała dziewięć lat. "Trener robił nabór w szkole, a ja lubiłam się dużo ruszać i robiłam rzeczy, które inne dziewczyny nie robiły, więc od razu pomyślałam, że to dla mnie idealne. Poszłam na trening i już tak zostało" - przyznała. Za najtrudniejsze uważa łączenie sportu z nauką. "Niedawno musiałam w tydzień nadrobić zaległości z trzech miesięcy, ale się udało. Dziewięć lat treningów zdążyło mnie już do tego przyzwyczaić" - powiedziała. Skoki kobiet nad Wisłą wciąż nie są popularne. W ostatnich mistrzostwach Polski udział wzięło tylko 12 zawodniczek. "Dużo dziewczyn nawet nie wie, że jest możliwość trenowania skoków. Pomału jednak nadrabiamy nasze braki. To jest fascynujący sport, pełen adrenaliny. Na pewno nie jest tak niebezpieczny, jak się może wydawać. Na dużą skocznię idzie się dopiero, gdy już naprawdę się potrafi skakać" - zachęcała Karpiel. W programie austriackich mistrzostw był jeszcze drużynowy konkurs kobiet. Polek do Seefeld przyjechało jednak za mało. "Jasne, że szkoda, że nie było naszej drużyny, ale musimy sobie na to zapracować. Myślę, że już niedługo stanie się to możliwe" - powiedziała Karpiel. Wydaje się, że lata zaniedbań w kobiecych skokach wreszcie będzie się starał nadrobić Polski Związek Narciarski. "Wiosną czekają nas zmiany i nowy plan dotyczący kadry kobiecej. Mam nadzieję, że szczegóły to będzie prawdziwa bomba" - poinformował tajemniczo Adam Małysz, dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN. W środę triumfowała Maren Lundby. 24-letnia Norweżka została tym samym pierwszą skoczkinią w historii, która ma w dorobku mistrzostwo olimpijskie, mistrzostwo świata oraz Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Z Seefeld - Wojciech Kruk-Pielesiak