Planica zazwyczaj fanom skoków narciarskich kojarzyła się z wiosennym słońcem i błogą zabawą na trybunach. Tym razem będzie jednak zupełnie inaczej. Mistrzostwa świata w lotach narciarskich odbywają się bez udziału kibiców, a w dodatku w zupełnie innym momencie sezonu. Grudniowa aura spłatała figla organizatorom, przynosząc gwałtowne opady śniegu. Biały puch trzeba szybko uporządkować, umożliwiając skoczkom przetestowanie skoczni. Od środowego poranka trwa zatem walka z czasem. Organizatorzy zaangażowali do pracy między innymi koparki, które sprawnie uwijają się ze sprzątaniem nadmiaru śniegu. Czasu pozostało niewiele, bo już dzisiaj o 16 słoweński mamut ma zostać przetestowany. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! "Śnieg sypał całą noc. Teraz czeka nas sporo pracy przed testowaniem skoczni" - napisano rankiem na Facebooku. Opady śniegu prognozowane są jeszcze tylko na środę, ale za to będą one dosyć obfite. Od czwartku pogoda ma się poprawić, a meteorolodzy nie przewidują już kolejnych opadów śniegu. Wcześniej wydawało się, że organizatorzy będą mieli zupełnie odwrotny kłopot. To dlatego na grudniowe mistrzostwa przygotowali zapas sztucznego śniegu. Skoczkowie w Planicy powalczą o medale w indywidualne oraz drużynowe. Kwalifikacje zaplanowano na czwartek na godzinę 16. W piątek o tej samej porze zostaną rozegrane dwie pierwsze z punktowanych serii rywalizacji indywidualnej. Trzecia i czwarta seria zawodów indywidualnych zapowiedziana została na 16 w sobotę. Niedzielny drużynowy wyścig o medale również zgodnie z założeniami ma wystartować o godzinie 16. AB