Konkurs na średniej skoczni zakończył się bez medalu dla Polski, na dużej brąz wywalczył Piotr Żyła. Nadszedł czas na konkurs drużynowy z "Biało-czerwonymi" w roli głównych faworytów. - Tak samo podchodzą do tego Norwegowie, Niemcy, czy Austriacy. Wszyscy zdają sobie sprawę, że to jest konkurs drużynowy, w którym zespół musi oddać osiem równych skoków. Nikt nikomu nic za darmo nie da. Nie ma co liczyć na błędy innych - powiedział Tajner. - Cała grupa jest w wysokiej formie i oczekiwania są duże - nie ukrywał. - Pierwszy raz jesteśmy w takiej sytuacji, że złoty medal jest w zasięgu, ale trzeba po niego sięgnąć. Jest to możliwe - podkreślił. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki, wygląda na to, że o trzy miejsca na podium powalczą cztery drużyny. - Austriacy mogą być najsłabsi z tej czwórki, bo mają słabe punkty, podobnie Niemcy. Norwegowie nie skaczą błyskotliwie, ale bardzo równo i chyba będą najgroźniejsi - przewiduje prezes związku. Ale, jak dodał, "konkurs drużynowy jest nieobliczalny, bo nieraz ci, którzy indywidualnie niezbyt dobrze sobie radzą, świetnie skaczą w drużynówkach". Tajner zaznaczył, że szczególnie liczy dziś na Kamila Stocha, który w konkursach indywidualnych zajął czwarte i siódme miejsce. Zdaniem prezesa, to właśnie on może dziś wywalczyć najwięcej punktów dla "Biało-czerwonych". - Kamil jest w stanie bardzo "nadskoczyć" w drużynie i będzie tego chciał, bo dobrze wie, że dwa indywidualne konkursy mu nie wyszły. Jest to jego trzeci konkurs w Lahti i właściwie dotąd w zawodach oddał może jeden, naprawdę udany, skok. Trzy były z lekkimi błędami, a w tej rywalizacji oznacza to od razu spadek o kilka miejsc - powiedział Tajner. - W czwartek na dużej skoczni pierwszy skok trochę spóźnił, a w drugim szukał, za aktywnie wyszedł z progu i "przepadł", miał niższy tor lotu, mimo dobrej prędkości - analizował były trener reprezentacji Polski. - Widziałem, że nawet jadąc wyciągiem, Kamil cały czas wykonywał jakieś ruchy, szukał, przypominał sobie. On wie, co trzeba poprawić. Być może to nie były jego dni w tych konkursach - dodał. Jego zdaniem, także Maciej Kot bardzo dojrzał do robienia dobrych wyników. - Nasi skoczkowie nauczyli się, że najpierw liczy się dobry skok, a to oznacza dobre miejsce - podkreślił. Tajner nie ukrywa, że także był zaskoczony szokiem, w jaki wpadł Piotr Żyła po zdobyciu brązu na dużej skoczni. - Piotrek zaskoczył. W ekstremalnych sytuacjach organizm w odruchu obronnym reaguje tak, że się odcina. To właśnie wyglądało tak, jakby się odciął. Nie rozumiał, gdy mówiło się do niego po polsku. Nasi skoczkowie są wrażliwi, ale Piotrek ma inną wrażliwość i czasem trudno go tak prosto zrozumieć - przyznał nasz rozmówca. Z Lahti Waldemar Stelmach