Przed sobotnim konkursem w Lahti w polskiej ekipie panuje skupienie. Gdy tylko nasi skoczkowie zbyt długo zagadali się z dziennikarzami po kwalifikacjach, do akcji wkroczył Adam Małysz, z informacją, że trener kazał kończyć, bo jutro zawody. Tryskający zwykle humorem Żyła nie chciał rozmawiać w ogóle, ani w czwartek, ani w piątek, gdy pobiegł prosto do szatni. Stoch odfrunął w piątek rywalom, bijąc rekord skoczni wynikiem 103,5 m. Świetnie spisujący się Kubacki wygrał kwalifikacje, a na drugim miejscu uplasował się Żyła. Kot był w czołówce treningów i kwalifikacji. Trudno w takiej sytuacji nie myśleć o sukcesie i nie rozważać szans na medal. - Oczywiste jest, że walczymy o medale - podkreślił w piątek Kot. W kwalifikacjach Stoch odpalił rakietę, ale zaniepokoił wszystkich, gdy po skoku złapał się za kolano z grymasem bólu. Powrócił niedawny uraz, na szczęście z mniejszą siłą. Już kilka minut po kwalifikacjach skoczek z Zębu mógł zapewnić wszystkich, że nie ma powodów do niepokoju. Na skoczni w Lahti ma pojawić się dziś ponad 30 tysięcy widzów, wśród nich Polacy, których rozgrzewać mają polscy Crowd Supporters, znani z zawodów PŚ w Zakopanem. Z taką pomocą Stochowi i spółce będzie skakać się jeszcze lepiej. Oficjalny fanklub naszego skoczka, ten najsłynniejszy z Proszowic, na razie dopingować będzie w specjalnej strefie kibica w tym podkrakowskim mieście. Bilety na MŚ w Lahti sprzedawano od roku. Na sobotni konkurs już dawno się skończyły. Wejściówki na cały dzień imprez na obiekcie kosztowały od 37 do 93 euro dla dorosłych i od 20 do 83 euro dla dzieci i młodzieży. Imprezę obsługuje ok. tysiąca dziennikarzy. Oprócz gospodarzy, licznie reprezentowani są przede wszystkim Norwegowie, Szwedzi, a także Niemcy, Austriacy i Polacy. Obiektu w Lahti, który już po raz siódmy gości mistrzostwa świata, nie sposób porównać choćby z Zakopanem, gdzie rozgrywa się tylko skoki. Tutaj kompleks trzech skoczni Salpausselka połączony jest ze stadionem i trasami biegowymi, robiąc imponujące wrażenie. Kibice oglądający skoki nie mają problemu, by chwilę później przenieść się na trybuny obok i podziwiać zawodników biegów narciarskich. Dookoła trwa impreza, można dobrze zjeść lub zawitać do piwnej doliny. Atmosfera na trybunach też jest gorąca, choć tej akurat do polskich konkursów sporo brakuje. Stoch wygrywał w Lahti konkurs PŚ niespełna trzy lata temu, ale na skoczni dużej. Jak wygrywać na mniejszym obiekcie i to w najważniejszej imprezie sezonu, pokazał 16 lat temu Małysz, sięgając po złoto MŚ w Lahti na skoczni normalnej i srebro na tej większej. W czwartek Stoch śmiał się, że jeszcze żadnych rad od swojego poprzednika nie usłyszał, ale, jak widać po wynikach, wcale ich nie potrzebuje. Zwłaszcza, że od sukcesu Małysza skocznie kompleksu Salpausselka zostały przebudowane. Tylko jedno się nie zmieniło - wiatr, który w Lahti często przeszkadza. W środę pokazał swoją siłę na przywitanie skoczków, w kolejnych dwóch dniach pozwolił już skakać. Dzisiejszy konkurs powinien odbyć się bez przeszkód. Stoch, jak zawsze przed ważnym zawodami, podkreśla, że najważniejsza jest radość ze skakania. - Nie chcę sam sobie robić ciśnienia - podkreślił. O medalu, jak sam zaznacza, nie myśli też Kubacki, choć ma do tego pełne prawo po świetnych skokach w czwartek i piątek. "Biało-czerwoni" atakują mocną grupą. - Ławą raźniej, bo w kupie siła - mówi Kot. - To rywale niech się martwią - dodaje. Rywale rzeczywiście mogą mieć o czym myśleć, patrząc na zgraną paczkę Orłów, choć i inni nie zapomnieli jak się skacze. Wciąż świetną formę prezentuje Austriak Stefan Kraft. Ochotę na medal mają też choćby: Niemiec Andreas Wellinger, czy Słoweniec Peter Prevc. Na belce startowej nie usiądzie obrońca tytułu sprzed dwóch lat, Norweg Rune Velta, który zrezygnował ze skakania. Nie będzie też kontuzjowanego Niemca Severina Freunda, który broni tytułu na dużym obiekcie. O medalu nie mają co marzyć, spragnieni sukcesu w skokach, Finowie. Fani gospodarzy wciąż kochają skoki i już w kwalifikacjach licznie stawili się na skoczni. Nie zawiódł ich prawie 40-letni Janne Ahonen, który w kwalifikacjach był trzeci, tuż za Kubackim i Żyłą. W konkursie wystąpi aż czterech reprezentantów gospodarzy, ale do ścisłej czołówki na razie im daleko. Trzech swoich zawodników będzie miał w pierwszej serii Łukasz Kruczek, trener reprezentacji Włoch. Kto będzie się cieszył z medalu MŚ, dowiemy się już dziś wieczorem. Oby był to polski wieczór. Z Lahti Waldemar Stelmach