Norweski dziennik "Verdens Gang" podkreślił w relacji z Finlandii, pisząc tłustym drukiem, że "z Polakami tego dnia nikt nie mógł wygrać i wielcy faworyci konkursu byli cały czas poza zasięgiem rywali". "Kamil Stoch w ostatnim skoku tylko przypieczętował polski zloty medal. Dlatego nasz srebrny, wywalczony w tak silnej stawce, jest bardzo cenny" - napisała gazeta w internetowym wydaniu. Z kolei "Dagbladet" ocenił, że po "potwornym" skoku na 138 metrów Johanna Andre Forfanga, który został rekordzistą obiektu, Norwegia - wcześniej pogodzona z przykrym czwartym miejscem - nagle wskoczyła na podium, a srebro wydawało się nieosiągalne. "W ostatniej serii nawet zamarzyliśmy na chwilę o sensacyjnym złocie, lecz twarz czekającego na skok Kamila Stocha rozwiała te marzenia, zanim jeszcze wykonał swoją robotę" - zaznaczono. "To był konkurs, który miał wszystkie elementy wielkiej dramaturgii, lecz tylko z punktu widzenia tych, którzy walczyli o drugie i trzecie miejsce. Doskonali Polacy byli po prostu poza zasięgiem rywali" - skomentował dziennik "Aftenposten". Fińska telewizja YLE zwróciła uwagę, że polski kwartet wystąpił dokładnie w tym samym składzie, który zdobył brązowy medal MŚ już w Val di Fiemme w 2013 roku. "Rutyna i zgranie zespołu były zatem odpowiednie i złoto w tym konkursie jest nie tylko imponujące, lecz też jak najbardziej zasłużone" - podkreślono. Natomiast szwedzka stacja SVT, choć ekipa "Trzech Koron" nie startowała, transmitowała konkurs w całości. Komentatorzy, którzy przyznali, że nie znają się zbyt dobrze na tej konkurencji, nadmienili, że "Polacy, za którymi bardzo trudne występy indywidualne z tylko jednym skromnym brązowym medalem Piotra Żyły, pokazali w końcu wielką klasę i dobitnie, bez żadnych wątpliwości wyjaśnili, kto obecnie rządzi w tym sporcie". Wielokrotnie podczas transmisji zwracali także uwagę na "duchowe" wsparcie dla ekipy biało-czerwonych w formie "wspaniałej, radosnej i kolorowej polskiej publiczności". Zbigniew Kuczyński