Kombinacje z kombinezonami i w ogóle optymalizacją sprzętu u skoczków trwają nie od dziś. Na początku XXI wieku Austriacy wprowadzili stroje z wyraźnie obniżonym krokiem i tym samym zdecydowanie większą powierzchnią nośną. To był pierwszy z punktów zapalnych, który wywołał burzliwą dyskusję i zdecydowane uściślenie przepisów. Inni też próbowali kombinować. Norwegom zarzucano, że tuż po każdym skoku unoszą ręce w geście triumfu tylko po to, by właściwie ułożyć kombinezon na ciele i nie wzbudzać podejrzeń. W trwającym sezonie na tapecie znaleźli się między innymi Niemiec Andreas Wellinger, czy Norweg Johann Andre Forfang. Zdjęciom tych skoczków z rozciągniętymi kombinezonami przyjrzał się Kojonkoski, do niedawna znakomity trener, obecnie odpowiedzialny za skoki w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Fin przyznał, że ma wiele sygnałów w sprawie nieprawidłowości i zapowiedział nową walkę z oszustami. - Najważniejsze, że my ze swojej strony jesteśmy czyści - zapewnił w Lahti Maciej Kot. - Na małej skoczni byłem dwa razy do kontroli, po pierwszym skoku i po drugim. Na górze skoczni też jesteśmy kontrolowani. Kontrole przeszedłem bez najmniejszego zastrzeżenia. To pokazuje, że nasze kombinezony są dobre - zaznaczył. - Nie ma też co mówić, że czyjeś kombinezony są niezgodne z przepisami, bo skoro jest kontrola i rywale ją przechodzą, to znaczy, że mieszczą się w ramach przepisów. Choć i przepisy pozostawiają pewne luki, czasami trzeba być "na limicie", a margines błędów jest dość szeroki - nie ukrywa Kot. Tu mocny głos zabrał niedawno Janne Ahonen. Legendarny fiński skoczek zwrócił uwagę, że FIS przymyka oko na nieprawidłowości u czołowych skoczków, dyskwalifikuje tylko tych mniej znanych. Oburzony Ahonen podkreślił, że kombinowanie ze sprzętem trwa w najlepsze, a federacja nic nie robi w tej sprawie. - Przyjdzie czas na analizę kombinezonów przeciwników. Zrobią to trenerzy. Rzeczywiście są czasem sygnały, że te kombinezony są za duże lub krok jest za nisko - przyznał Kot. Jak powiedział, "trzeba też umieć podejść do kontroli". - Kombinezony czasem mogą wydawać się duże, ale kiedy przybierzemy pozycję "do kontroli", to nagle "nie ma za co złapać", nie ma się do czego przyczepić - wyjaśniał. U progu sezonu trener Norwegów Alexander Stoeckl krzywił się, że jego zespół jest w tyle za Polską, Austrią, czy Niemcami. Teraz nagle jego zawodnicy zaczęli latać daleko. - Zazwyczaj tak bywa, że narzekają ci, którzy są z tyłu - mówił Kot. - Parę lat temu narzekaliśmy i rok temu też narzekaliśmy, na przykład na kombinezony Norwegów. Teraz skaczemy lepiej, mamy lepszy sprzęt, nie narzekamy. Dla nas wszystko jest ok. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - podsumował nasz skoczek. Z Lahti Waldemar Stelmach