Polacy w wielkim stylu triumfowali w Lahti. Oprócz Kota po złoto sięgnęli: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Kot już dwa razy na MŚ w Lahti pojawiał się na ceremonii medalowej, by odebrać dyplomy za piąte i szóste miejsca w konkursach indywidualnych. - Do trzech razy sztuka. Jako jedyny trzy razy brałem udział w ceremonii, za trzecim razem odbiorę medal i to złoty, odśpiewam Mazurka Dąbrowskiego. Bardzo się z tego cieszę - powiedział. Przed konkursem nie bał się mówić otwarcie, że liczy się tylko złoto. - Rzeczywiście głośno o tym mówiłem i cieszę się, że w końcu słowa zostały przelane na czyn - powiedział. Tym różni się od kolegów. - Jak zwykle, jeśli chodzi o wywiady. Często jestem niepoprawny politycznie. Mówię za dużo albo zbyt szczerze, ale taki już jestem - podkreślił. - To jest życiowy sukces dla wielu z nas. Może nie dla Kamila, bo on indywidualnych sukcesów ma wiele, ale nie miał złota drużynowo. To jest dopełnienie jego kariery, a dla nas największy sukces - mówił Kot. - To na pewno nie jest ostatnie słowo. I'm hungry for more! - zaznaczył. - Napięcie było i to było wyczuwalne. Z konkursu na konkurs presja rosła. Przed tym konkursem już wszyscy mówili, że Polacy nie tylko mogą, ale muszą wygrać. To było w mojej głowie, ale dobrze sobie z tym poradziłem. Powiedziałem: wygramy, musimy - stwierdził nasz skoczek. Kot nie był zachwycony swoim drugim skokiem. - Czułem, że drugi skok był dobry, ale warunki były znowu złe. I to było takie trochę zrezygnowanie, że chociaż w tym ostatnim konkursie te warunki mogły wytrwać do drugiej serii, żebym mógł się cieszyć dobrym, dalekim skokiem. Chciałem postawić kropkę nad "i", a znowu wiało w plecy - powiedział. - Wiedziałem, że to nie zaważy na zwycięstwie, a jednak tej radości aż takiej nie było, bo wiadomo, że dążymy do doskonałości. Musiałem się upewnić, czy to rzeczywiście warunki, czy to jakiś mój błąd - przyznał. - Po skoku Kamila czułem wielką radość i kamień spadł z serca. Oczywiście wszyscy znamy możliwości Kamila, ale w warunkach, które panowały, przy jakimś ogromnym pechu, moglibyśmy stracić ten medal. Nie mówię o złym skoku Kamila, ale o jakimś podmuchu wiatru, które się zdarzały w drugiej serii - powiedział Kot. - To są skoki i dopóki zawodnik nie przekroczy linii upadku, nic nie jest pewne. Potem pojawiła się wielka radość i myśl, że jesteśmy mistrzami świata - dodał. Z Lahti Waldemar Stelmach