Norweski dziennik "Verdens Gang" zwrócił uwagę na kombinezon Wellingera, a także Norwega Johanna Andre Forfanga, czy Niemki Cariny Vogt. - Takich obrazków nie lubię - powiedział Kojonkoski, patrząc na kostiumy tych zawodników z wyraźnie zwiększoną powierzchnią nośną między nogami. - Widzę wiele przykładów na własne oczy. Mam też informację o innych - stwierdził fiński szkoleniowiec, który przez dziewięć lat, z ogromnymi sukcesami, prowadził reprezentację Norwegii. Słynny trener, a obecnie działacz Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, zwrócił uwagę, że wyścig za większą powierzchnią nośną u skoczków prowadzi do szaleństwa. Choć, jak podkreślił, jest wielu znakomitych skoczków, którzy skaczą daleko, ale specjalne kombinezony pozwalają im robić to łatwiej. Kojonkoski, który odpowiada za skoki w FIS, zapowiada ponowne dogłębne przyjrzenie się problemowi kombinezonów u skoczków, mimo że przecież są przepisy, które je regulują, a zawodnicy są ściśle kontrolowani i często dyskwalifikowani. Rzadko jednak dotyka to tych najlepszych. Oszustwa sprzętowe u skoczków porównuje się w Finlandii wprost do dopingu. Z zarzutami Kojonkoskiego nie zgadzają się trenerzy czołowych drużyn. - To normalne, że skoczkowie optymalizują sprzęt przy pomocy różnych zagrywek, ale nie wydaje mi się, żeby to było oszustwo - powiedział austriacki trener Norwegów Alexander Stoeckl. Austriak nie ukrywał wcześniej, że jego ekipa została w tyle za Austrią, Niemcami i Polską, ale, jak podkreśla, teraz nie ma już znacznej różnicy. Również trener reprezentacji Austrii Heinz Kuttin mówi, że wszyscy ciężko pracują nad optymalizacją sprzętu, ale każdy jest fair. Austriacki trener podkreśla, że skoczkowie są kontrolowani przed i po skoku i czuje, że wszystko jest w porządku. Niedawno dyskusję wywołał słynny fiński skoczek, Janne Ahonen, który w zdecydowanych słowach skrytykował FIS za przymykanie oka na kombinacje sprzętowe i niezwracanie uwagi na oszustwa czołowych zawodników. Z Lahti Waldemar Stelmach