"Sam jestem ciekaw, jak sobie z tym poradzi. Konkursy Pucharu Świata to inna bajka, inna presja. Tego nie można wytrenować" - mówi trener Werner Schuster. Miał 17 lat kiedy po raz pierwszy błysnął na skoczni. Wówczas wydawało się, że jego kariera bardzo szybko nabierze tempa, ale miał groźny upadek. Musiał się odbudować - fizycznie i psychicznie. Teraz, jako 21-latek, wrócił do czołówki i może powalczyć o swój pierwszy medal MŚ. "Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jestem liderem drużyny, ale ja na to patrzę trochę inaczej" - skomentował Niemiec. Pod koniec 2012 roku Wellinger zadebiutował w Pucharze Świata i został okrzyknięty największym talentem od czasów Martina Schmitta. Po kilku miejscach na podium w styczniu 2014 roku wygrał pierwszy konkurs. Parę tygodni później w Soczi razem z drużyną wywalczył złoty medal olimpijski. I właśnie wówczas zaliczył upadek. Musiał poddać się operacji i nie mógł odnaleźć dawnej formy. "To wszystko działo się zbyt szybko. On w wieku 21 lat przeżył więcej niż niejeden skoczek w ciągu całej kariery" - tłumaczył Schuster swojego podopiecznego, gdy ten nie spełniał oczekiwań kibiców. Dopiero w tym sezonie, kiedy ze składu reprezentacji z powodu kontuzji wypadł dotychczasowy lider Severin Freund, Wellinger jakby odżył. Od połowy stycznia stawał ośmiokrotnie na podium zawodów Pucharu Świata i zalicza się do faworytów MŚ. "Andreas miał to szczęście, że wiele rzeczy na początku jego kariery po prostu mu się udawało. Nie musiał jakoś bardzo się wysilać, ma ogromny talent. W ostatnich dwóch latach zaczął jednak poważnie podchodzić do treningu. Konsekwentnie realizował plan szkoleniowy, nauczył się, że profesjonalistą trzeba być cały rok, a nie tylko zimą. Dlatego właśnie jest większa szansa na stabilną formę" - powiedział Schuster. To ma właśnie pokazać także w Lahti. Wellinger wystąpi we wszystkich czterech konkursach - dwóch indywidualnych, drużynowym i mieszanym. W każdym ma szansę, by stanąć na podium. "Jestem w bardzo dobrej dyspozycji, a jeśli uda mi się to pokazać na skoczni - wierzę, że w każdym starcie powalczę o medal. A jak nie? To znaczy, że byli ode mnie lepsi" - ocenił. Pierwszy konkurs - na małej skoczni - odbędzie się w sobotę. W gronie kandydatów do medali wymieniani są także polscy skoczkowie - Kamil Stoch, Maciej Kot i Piotr Żyła.