Michał Białoński, Interia: W sobotę Polacy zajęli pierwsze dwa miejsca, w dziesiątce ich było siedmiu, a w niedzielę obsadzili całe podium. Po weekendzie z letnim Grand Prix w Wiśle można powiedzieć, że w skokach zapanował nowy porządek? Adam Małysz, prezes PZN-u: Pamiętajmy też, że wielu czołowych zawodników do Wisły nie przyjechało. Widać też, jak skoki naszych wyglądają, jak bardzo się zmieniły. Chłopaki mają wiele radości i satysfakcji z tego, jak teraz skaczą. Wyniki najlepiej pokazały postęp. Gdy Thomas Thurnbichler widział udane skoki naszych liderów, cieszył się z nich jak kibic. Jego debiut wypadł dobrze. - Nic dziwnego, że tak reagował. To są emocje. Thomas cały czas żyje w stresie, bo - mimo wszystko - jest w Polsce, a u nas jednak przy skokach kibiców jest mnóstwo, co zwiększa odpowiedzialność ciążącą na trenerze. Fajnie, że się wszystko tak ułożyło, bo trener nabierze luzu i będzie mu łatwiej pracować, by zimą było równie dobrze. Szkoda, że wzorem zimy w obu konkursach nie mogliśmy wystawić po 12 zawodników. Przez to w niedzielę nie wystartował dziewiąty w sobotnim konkursie Aleksander Zniszczoł. - Dokładnie tak, ale myślę, że przyjdzie na to czas. Fajnie by było, gdyby nasi skoczkowie mogli się zmieniać, byli na takim poziomie, na jakim są obecnie. To daje taką perspektywę, aby ci, którzy są z tyłu i ci młodsi mogli zdobywać punkty. W niedzielę wiatr narobił sporo zamieszanua, ale Kamil Stoch potwierdził, że radzi sobie niezależnie od tego, czy zawieje mu pod narty czy w plecy. - Dokładnie. Jak się jest w dobrej formie, czuje się skoki, to nawet gdy wiatr przeszkadza podmuchami z tyłu, ale nie przeszkadza aż tak, gdy się jest w słabszej dyspozycji. Rozmawiał w Wiśle Michał Białoński Czytaj też: Skandal na Wielkiej Krokwi! "Tu chodzi o bezpieczeństwo ludzi"