- Stawiam na Stocha. Jest w najwyższej formie, skacze ładnie i skutecznie. Powinien to wygrać - powiedział były niemiecki skoczek narciarski Martin Schmitt. Jeśli spojrzy się jednak w statystyki wygląda to inaczej. Po trzech konkursach liderem jest Tande. Na prowadzenie wyszedł w Innsbrucku i zepchnął Polaka na drugie miejsce. I to może okazać się kluczowe. Od osiemnastu lat zawodnik, który prowadził po zawodach na Bergisel, wygrywał także cykl. W sezonie 1998/99 przed konkursem w Bischofshofen liderem był Noriaki Kasai, a po ostatnim dniu rywalizacji cieszył się Janne Ahonen. Fin zakończył już karierę, ale Japończyk nadal skacze. W Innsbrucku dostał tort w kształcie skoczni. W ten sposób organizatorzy uhonorowali jego "długowieczność". To był bowiem jego setny konkurs TCS, w którym wystąpił. - To statystyki, ja nigdy w nie nie wierzyłem. Wierzę za to w ludzi, dlatego uważam, że Kamilowi się uda. Czas by zmienić to zestawienie - powiedział czterokrotny medalista olimpijski Adam Małysz. Stoch jednak może nie tylko w tej statystyce iść śladami Ahonena. Może zostać także pierwszym skoczkiem od 18 lat, który zwycięży w całym cyklu bez pojedynczej wygranej w jednym z czterech konkursów. W Niemczech - w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen - był dwukrotnie drugi. W Innsbrucku został sklasyfikowany na czwartej pozycji (ze względu na zbyt silny wiatr rozegrano tylko jedną serię). Obecnie Polaka od Tandego dzieli 1,7 pkt. W przeliczeniu na odległość to niecały metr. Na podium wskoczyć ma szansę jeszcze także Piotr Żyła, który jest czwarty, a do trzeciego Austriaka Stefana Krafta traci siedem punktów. Jedynym dotychczas Polakiem, któremu udało się zwyciężyć w TCS był Małysz. "Orzeł z Wisły" stanął na najwyższym stopniu podium w sezonie 2000/01. Z Bischofshofen - Marta Pietrewicz