Eisenbichler w swoim pierwszym skoku lądował na 141. metrze, lecz z trudem ustał swoją próbę. Mimo to niemiecki sędzia przyznał mu notę 18,5 - zupełnie, jakby wylądował telemarkiem. Była to decyzja tym bardziej kontrowersyjna, że ten sam arbiter (Erik Stahlhut) za zdecydowanie lepiej wylądowaną próbę Ryoyu Kobayashiego na 143. metrze dał ocenę... niższą (18). Turniej Czterech Skoczni. Gorąco po występie Eisenbichlera w Ga-Pa Ostatecznie Japończyk pokonał Niemca a nota od jego rodaka i tak została odrzucona, lecz niesmak po całej sytuacji pozostał. Tym bardziej, że Eisenbichler wprost przyznał, że taki uśmiech losu bardzo go ucieszył. Dał temu wyraz podczas konferencji prasowej. - Pozostali sędziowie przyznali mi nieco niższe oceny (od 17 do 18 punktów - przyp.red.). Można powiedzieć, że były one adekwatne. 18,5 to wysoka nota, ale czasami potrzeba szczęścia. Dziękuję temu sędziemu - stwierdził, cytowany m.in. przez "Sport.pl".Co ciekawe, w rozmowie z norweską telewizją "NRK" Eisenbichler żartobliwie machał w kierunku wieży sędziowskiej i mówił, że "dziękuje" arbitrom. Trener norweskiej kadry, Alexander Stoeckl wprost przyznał, że tak wysoka nota dla Niemca była "dziwna". - Dostał 18,5, a prawie upadł - komentował.Także menedżer norweskiej kadry, Clas Brede Braethen nie krył swojego zdumienia. - W Oberstdorfie nasz skoczek, Marius Lindvik miał podobne problemy i otrzymał notę 15,5. To, co się stało w Ga-Pa jest dla mnie niezrozumiałe - stwierdził.Eisenbichler pozostaje w grze o triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Na półmetku zmagań traci do liderującego Kobayashiego 21,1 punktu.TC Jest decyzja ws. Kamila Stocha!Jan Winkiel o sytuacji polskich skoczków