Miniony sezon powoli odchodzi w zapomnienie i kibice liczą, że kolejny będzie o niebo lepszy dla polskich skoczków. Za kiepskie wyniki w minionych miesiącach (brąz Dawida Kubackiego na igrzyskach nie zmienił ogólnego obrazu) posadą zapłacił trener Michal Doleżal. Wcześniej Czech potrafił prowadzić "biało-czerwonych" do triumfów, ale najzwyczajniej coś się wyczerpało. Adam Małysz wskazuje na kłamstwo Michala Doleżala Przez zamieszanie podczas finału sezonu w Planicy byliśmy świadkami, delikatnie mówiąc, dziwnych scen, gdy liderzy naszej kadry stanęli murem za odchodzącym Doleżalem i dość mocno potraktowali Małysza. Szpile swojemu wielkiemu poprzednikowi wbijał sam Kamil Stoch. Czas powinien leczyć rany, a nowe wieści wskazują, że "starszyzna" łapie chemię z Thurnbichlerem. 32-latek już wprowadza swoje porządki, ale patrząc na personalia nie ma mowy o szczególnej rewolucji, choć obecność Stefana Huli i Klemensa Murański poza kadrą przykuwa uwagę. W trakcie docierania się polskiej kadry napłynęły wieści, że Michał Doleżal przyjął ofertę niemieckiej federacji i został asystentem trenera Stefana Horngachera. Obaj zatem odbudowali układ, który z powodzeniem przez kilka lat pracował ku chwale polskich skoków. Tymczasem, w świetle słów Adama Małysza dla TVP Sport, Czech miał zupełnie rozminąć się z deklaracjami, które sam składał. - Odchodząc mówił nam, że nie pójdzie do Horngachera, po tych wszystkich protestach, po zachowaniu nie fair, po tym wszystkim złym.. A jednak... wyszło tak, że zrobił inaczej (śmiech) - skomentował Małysz, po czym odniósł się stwierdzenia, że na stole dla Doleżala była jeszcze oferta z Włoch. - Słyszałem o tym i o jeszcze jakiejś opcji. Z tego, co wiem, dostał w Niemczech naprawdę dobre warunki. Do tego będzie miał mniejszą odpowiedzialność, mniejszy stres. Pewnie to też trochę przeważyło.