Przywykliśmy do tego, że "Biało-Czerwoni" regularnie meldują się w czołówce pucharowych zawodów. Także i przed startem tego sezonu oczekiwania były duże, a najwięksi optymiści mogli nawet liczyć na to, że któryś z naszych zawodników założy plastron lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Zderzenie z rzeczywistością było brutalne. Już pierwsze treningi pokazały, że Polaków nie stać na walkę z czołówką. W konkursach... lepiej nie było. Podczas, gdy "łupami" dzielili się na Rukatunturi Austriacy i Niemcy, nasi reprezentanci odgrywali role wyłącznie trzecioplanowe. Tylko Dawid Kubacki był w stanie dwukrotnie zdobywać punkty, zajmując 21. i 23. miejsca. W niedzielę w finałowej "30" zameldował się również Piotr Żyła, który był 21. Bardzo mocno rozczarowali pozostali podopieczni Thomasa Thurnbichlera. Kamil Stoch pierwszego dnia rywalizacji był dopiero 43., a dzień później nie przebrnął nawet kwalifikacji, choć odpadało... trzech skoczków. Podobnej sztuki dokonał tego samego dnia Aleksander Zniszczoł. Adam Małysz reaguje po klęsce. "Lekcje" do odrobienia Postawa naszych zawodników jest nad Wisłą szeroko komentowana, a teorii na temat przyczyn falstartu sezonu jest niemal tyle, co opinii ekspertów. Rękę na pulsie trzyma za to Adam Małysz, który po dwóch, bardzo słabych konkursach przystąpił do akcji. Jak mówi - choć Ruka nigdy nie była dla nas przesadnie szczęśliwą skocznią, tym razem rozczarowanie jest wyjątkowo gorzkie. Dodał przy tym surowo, że obecnie nie ma nawet mowy o budowaniu stabilności formy. Jedynym, co pozostaje jest szukanie odpowiedniej dyspozycji poprzez treningi. Być może fakt, że nasza kadra szybko udała się do Lillehammer, gdzie może przez kilka dni popracować będzie mieć znaczenie. Czy norweska skocznia przyniesie zmiany w postawie Polaków? Według "Orła z Wisły" ich dyspozycja... z pewnością nie jest aż tak zła, jak mogłoby na to wskazywać Kuusamo, a w Finlandii nie radzili sobie również Norwegowie, którzy wcześniej trenowali z naszymi zawodnikami. Co jednak, jeśli również na olimpijskich skoczniach (były arenami zmagań w 1994 roku) nie zobaczymy progresu? Małysz wprost mówi, że wtedy zrobi się nerwowo. Pierwsze "badanie sił" w Lillehammer zaplanowane jest na piątek. Wtedy odbędą się treningi oraz kwalifikacje do sobotniego konkursu na obiekcie normalnym (HS98). W niedzielę odbędzie się rywalizacja na skoczni HS123. Relacje "na żywo" w Interii.