Polscy juniorzy w ostatnich latach mieli problem z nawiązaniem wyrównanej rywalizacji z rówieśnikami, a od 2014 roku, kiedy to w Val di Fiemme Jakub Wolny sięgnął po złoto, a następnie razem z kolegami wywalczył tytuł mistrzowski, "Biało-Czerwoni" nie stawali na podium czempionatu tej rangi. To zmieniło się w Whistler, gdzie Jan Habdas wywalczył brąz, z kolei drużyna sięgnęła po srebro. Skoki narciarskie. Adam Małysz o występach juniorów Oceniając występy Polaków Adam Małysz przypomniał, że jeszcze podczas ubiegłorocznych mistrzostw nasi reprezentanci prezentowali się ze słabej strony. W konkursie drużynowym "Biało-Czerwoni" zajęli piąte miejsce, z kolei w zawodach indywidualnych najwyżej notowany z gospodarzy Jan Habdas był dopiero 13. - Widać duży postęp. Pamiętamy, co było w Zakopanem i wiele się zmieniło od tego czasu. Te roczniki, które wystartowały w Whistler wydają się naprawdę silne - zauważył Małysz w rozmowie ze Sport.pl. Prezes PZN przestrzega jednak przed hurraoptymizmem i wskazuje, co jest kluczowe w kontekście przyszłości zawodników, którzy błyszczeli w Whistler. - Teraz trzeba ich dobrze poprowadzić, bo pamiętamy, że mieliśmy już paru medalistów, a nawet mistrzów świata juniorów, a w ostatnich czasach było słabo - stwierdził. Zmagania juniorów w Whistler zwieńczy konkurs mikstów, który zaplanowano na niedzielę. Zawody rozpoczną się o godz. 20 czasu polskiego, a "Biało-Czerwoni" wystąpią w składzie: Natalia Słowik, Kacper Tomasiak, Pole Bełtowska i Jan Habdas.