W styczniu 1999 roku Robert Mateja niespodziewanie prowadził po pierwszej serii konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Życiową szansę zaprzepaścił w finałowym skoku, spadając na 16. miejsce. Mało kto wtedy przypuszczał, że już niedługo polscy kibice nie będą musieli cieszyć się tylko z pojedynczych udanych skoków Orłów, ale będą liczyć zwycięstwa swoich ulubieńców, również w zawodach w naszym kraju. W najbliższy weekend w Wiśle, a tydzień później w Zakopanem pojawią się najsłynniejsi skoczkowie świata, choć z małymi wyjątkami. W Wiśle zabraknie obrońcy Kryształowej Kuli Petera Prevca, czy czterokrotnego mistrza olimpijskiego Simona Ammanna. Zjawi się za to, wracający po rocznej przerwie, Gregor Schlierenzauer. To będą już piąte zawody PŚ w Wiśle. Mogły być szóste, ale drugi konkurs w marcu ubiegłego roku nie doszedł do skutku ze względu na zbyt silny wiatr. Jedynym Polakiem, który stanął na podium tych zawodów, był Stoch, drugi w 2014 roku. O wiele bogatszą historię mają konkursy PŚ w Zakopanem, rozgrywane, choć z przerwami, od 1980 roku. Zwycięstwa odnosili wówczas Stanisław Bobak i Piotr Fijas. W styczniu 2002 roku, po trzyletniej przerwie, Zakopane na stałe wróciło do kalendarza Pucharu Świata. Wtedy nowym królem skoków był już Małysz - mistrz świata, zdobywca Kryształowej Kuli i zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. 20 stycznia 2002 roku przeszedł do historii jako data pierwszej wygranej Małysza w Zakopanem. Rok później Orzeł z Wisły był dwa razy trzeci, a w 2004 roku zajął dwa drugie miejsce. Swoją kolekcję zwycięstw powiększył o dwie kolejne wygrane w styczniu 2005 roku, choć pierwszy konkurs wygrał do spółki z Norwegiem Roarem Ljoekelsoeyem. W 2004 roku na Wielkiej Krokwi w Zakopanem doszło do niespotykanej na skoczniach sytuacji. Austriak Wolfgang Loitzl ruszał z belki startowej, ale zamiast pomknąć po rozbiegu, od razu upadł i zsuwał się na dół, gdyż przytrzymała go prawa narta. Tysiące widzów na skoczni i miliony przed telewizorami zamarły. Na szczęście zjeżdżający z rozbiegu na plecach i tyłku zawodnik zatrzymał się przed progiem skoczni. Oprócz lekkich potłuczeń nie stało mu się nic poważnego. - Pewnie teraz będą to w kółko odtwarzać wszystkie telewizje świata - mówił po zawodach Loitzl w rozmowie z "Dziennikiem Polskim". Wypadek Loitzla był niczym w porównaniu z tym, czego w 2007 roku doświadczył w Zakopanem czeski skoczek Jan Mazoch. Właśnie mija 10 lat od koszmarnego upadku Czecha na Wielkiej Krokwi. 22-letni wówczas skoczek, z powodu podmuchu wiatru, nie zdołał utrzymać równowagi i z dużej wysokości runął na zeskok. Rozgrywane w fatalnych warunkach zawody przerwano. Mazoch stracił przytomność i trafił do szpitala w stanie krytycznym. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej, z której został wybudzony po pięciu dniach. Po kilku miesiącach wrócił na skocznię, ale w kolejnym roku zdecydował o zakończeniu kariery. - Wciąż odczuwam niektóre skutki upadku, mam gorszą koordynację i szybciej się męczę - powiedział w ostatnich dniach, cytowany na iSport.cz. Upadku na Wielkiej Krokwi nie uniknął także Małysz. Miało to miejsce w 2011 roku, ale obyło się bez poważnych obrażeń. Zawody tamtego roku było swoistym przekazaniem przez Małysza pałeczki Stochowi. To Małysz wygrał pierwszy z trzech rozgrywanych wtedy konkursów, w trzecim zwyciężył natomiast Stoch. Skoczek z Zębu w Zakopanem wygrywał w sumie trzykrotnie. Małyszowi udało się to cztery razy. Orzeł z Wisły dwukrotnie zajmował drugie i dwa razy trzecie miejsce. Stoch raz stanął na najniższym stopniu podium. Od 2013 roku na Wielkiej Krokwi rozgrywany jest co roku jeden konkurs drużynowy. "Biało-czerwoni" mają już na swoim koncie drugie i trzecie miejsce w tych zawodach. Już w najbliższy piątek w Wiśle odbędą się treningi i kwalifikacje, a w weekend dwa konkursy indywidualne. Za tydzień skoczkowie będą rywalizować w Zakopanem. Apetyty polskich kibiców rozbudzone są do granic możliwości. W Wiśle nie ma biletów nawet na kwalifikacje. Ale trudno się dziwić, skoro Stoch w tym sezonie wygrał już Turniej Czterech Skoczni, a w czwórce byli jeszcze Piotr Żyła i Maciej Kot. Dwaj ostatni stawali też na podium w pojedynczych konkursach PŚ, a nasza drużyna sięgnęła po zwycięstwo w "drużynówce" w Klingenthal. Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl