Kot powiedział, że cykl niemiecko-austriackich zawodów jest dla niego bardzo ważny. - Turniej będzie w tym sezonie pierwszym poważnym sprawdzianem mojej formy. Poza tym wiem, że rywale nie śpią i trzeba być przygotowanym na twardą, zaciętą rywalizację. To w przedświątecznym tygodniu było dodatkową motywacją do jeszcze cięższej pracy - przyznał. Dodał, że istotnym elementem przygotowań do tych zawodów były dwa ostatnie zgrupowania. - Każdy skok na śniegu ma duże znaczenie. Zwłaszcza na początku sezonu jest to szalenie ważne, aby poza startami móc jak najwięcej spokojnie popracować na skoczni. Tak było przed konkursem Pucharu Świata w Engelbergu i ostatnio w Zakopanem, gdzie mogliśmy coś poprawić, czegoś popróbować - tłumaczył. Dla zawodnika zakopiańskiego AZS-u było to tym bardziej ważne, że - jak powiedział - momentami powracają stare błędy. - Na pewno nie jest to spowodowane brakiem koncentracji. To raczej nawyki, które - gdy nie ma wypracowanej formy automatyzmu - niestety powracają. Bywają też spowodowane wadami postawy, ale zeszły sezon pokazał, że można je poprawić, a z czasem całkowicie wyeliminować. Jestem przekonany, że tak będzie i tym razem - zadeklarował. Jak podkreślił, w jego przypadku bardzo dużą rolę odgrywa nastawienie psychiczne. - Zwłaszcza, gdy konkursy są tak pogodowo loteryjne jak ostatnio. Wtedy muszę przywoływać ważną zasadę, aby - zwłaszcza w pierwszej części sezonu - nie patrzeć na wynik, ponieważ zwykle nie jest on odzwierciedleniem formy. Należy ocenić swoją próbę pod względem technicznym, a dopiero potem zestawić go z warunkami. Czasem jednak ciężko mi się pogodzić z tym, że oddałem dobry skok, a rezultat jest słaby z powodu złych warunków - analizował. Kot przyznał, że szczęście jest w skokach narciarskich ważne, ale... "najważniejsze jest skoncentrowanie się na tym, na co mamy wpływ". - To daje wewnętrzny spokój - wspomniał. W drugi dzień świąt w Wiśle czeka zawodników walka o prymat w kraju. - Dlatego zanim tam się udam, żeby powalczyć o tytuł mistrza Polski, naładuję akumulatory spędzając Boże Narodzenie jak najbardziej rodzinnie. To cenne chwile, a dom to dla mnie zawsze azyl i miejsce gdzie najlepiej wraca się do formy - zauważył. A akumulatory muszą być naładowane maksymalnie, gdyż poza TCS i kolejnymi konkursami Pucharu Świata, w tym niezwykle wymagającym norweskim Raw Air (Oslo, Lillehammer, Trondheim, Vikersund, 10-18 marca), czekają Kota najważniejsze imprezy sezonu, czyli mistrzostwa świata w lotach (Oberstdorf, 19-21 stycznia) oraz przede wszystkim igrzyska olimpijskie w Pjongczangu (9-25 lutego). - To trudne zadanie, aby w dobrej kondycji przetrwać to psychicznie i fizycznie. Ten drugi aspekt jest łatwiejszy, ponieważ przygotowujemy się do tego solidnie przez całe lato. Potem tylko umiejętnie to podtrzymujemy, niwelując zmęczenie regeneracją i właściwym odpoczynkiem. Głowa natomiast to zupełnie inna działka. Tu wpływ ma wiele czynników, nie zawsze do końca od nas zależnych - nadmienił. Czy udaje się wyłączyć emocje, które zamiast motywować powodują np. ujemną samoocenę? - Dla mnie najlepszym do tego miejscem jest dom rodzinny. Tu jestem zrelaksowany, ponieważ rozmawiamy o wszystkim, tylko nie o skokach. Gdy chcę pobyć sam, to włączam grę, oglądam programy motoryzacyjne, dobre filmy lub słucham muzyki. To także pozwala rozładować napięcie. Dawniej presja nie pozwalała mi nawet spać w nocy, dzisiaj już wiem, jak sobie z tym radzić - zapewnił Kot. Dodał, że służy temu także zasada - nie przyspieszać na siłę. - Wyznaczać mniejsze i realne cele oraz dążyć do nich krok po kroku. Być pewnym siebie i swoich umiejętności, ale też zdawać sobie sprawę z popełnianych błędów i dążyć do ich poprawy - przedstawił swoje credo skoczek. A co robić, gdy jednak dopadnie zwątpienie i nie chce się wyjść na trening. Czy można pójść do Stefana Horngachera i powiedzieć - trenerze, mam problem, nie mam dziś na nic siły ani ochoty? - O ile wiem, to przez te dwa lata w naszej ekipie żadnej laby z takiego powodu nie było! Trener to mądry człowiek i wie, że odpuszczenie nie jest dobrym wyjściem. Przeciwnie - on jeszcze bardziej motywuje do pracy i jeżeli trzeba, to po zajęciach z nami rozmawia. Często jednak nie jest to już potrzebne, bo wysiłek włożony w ćwiczenia powoduje, że emocje wyparowują wraz z wylanym potem - powiedział. Czego życzyć skoczkom w ten świąteczny czas? - Myślę, że jak każdemu sportowcowi zdrowia, spokoju i sił do walki - podsumował Kot. Transmisje z całego TCS w Eurosporcie