Oprócz Kota, także Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Stefan Hula, Jan Ziobro i Klemens Murańka są już w Norwegii, gdzie dziś, kwalifikacjami w Oslo, skoczkowie wrócą do Pucharu Świata i jednocześnie rozpoczną nowy turniej Raw Air. Tuż przed odlotem do Norwegii Kot, na chłodno już, ocenił zakończone w niedzielę mistrzostwa świata. Zakopiańczyk wraz ze Stochem, Żyłą i Kubackim sięgnął po złoty medal w drużynie. Indywidualnie brąz na dużej skoczni wywalczył Żyła. - Wszyscy liczyliśmy na medale w konkursach indywidualnych. Na skoczni normalnej było bardzo blisko, ale się nie udało. Na dużej Piotrek przełamał złą passę i to było dla nas wielkie przeżycie - mówił Kot. - MŚ były dla nas bardzo trudne i, mimo wszystko, zakończone przez nas z lekkim niedosytem. Złoto w drużynie trochę ten niedosyt wynagrodziło. To było ukoronowanie tych mistrzostw, coś wspaniałego, historyczny wynik i historyczna chwila - podkreślił nasz skoczek. Kot w czasie mistrzostw, ani po nich nie ukrywał, że do pełni szczęścia brakuje mu medalu indywidualnie. - Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowany, czy zły po tych mistrzostwach, bo wracając ze złotym medalem, takich rzeczy nie można mówić - zaznaczył. - To jest wielkie osiągnięcie, ale wiem o co walczę. Medal w konkursie indywidualnym był w zasięgu i troszkę mi żal, że go nie zdobyłem - powiedział. - Ale nie powiedziałem ostatniego słowa. Wielkie imprezy przed nami, mam nadzieję, że za rok na igrzyskach sobie to odbiję - zakończył Kot. Waldemar Stelmach